cyngiel. Strzelił w okno, potem nad ich głowami, plecami pchnął drzwi strychu i stoczył się po schodach w dół, w ostatniej chwili chwytając za drewnianą poręcz. W obozie wyła już syrena alarmowa. Na dziedzińcu rozległ się krzyk amerykańskich żandarmów, potem tupot ludzi biegnących po kamiennych schodach. Za chwilę będzie tu Karpinsky ze swymi żandarmami, ale Kloss nie miał teraz zamiaru ani rozmawiać z Amerykaninem, ani zostawać w obozie. Wiedział to, co chciał wiedzieć. Spełnił swoje zadanie.
Gdy MP wbiegli na korytarz ostatniego piętra, Kloss ukrył się w ciemnej niszy pod schodami na strychu i stał przytulony do muru. Żandarmi pod wodzą Robertsa i Karpinsky'ego wbiegli na górę. Kloss
odczekał
chwilę, potem ruszył przed siebie ciemnym korytarzem i w dół, po schodach, których nikt nie pilnował.
Powinni jednak byli obstawić gmach - pomyślał. - Ja bym na wszelki wypadek kazał zamknąć wszystkie wejścia.
|