Przykucnęła, podniosła wypluty przed chwilą nóż. Mały, poręczny, z kościaną rękojeścią. Bardzo paskudny. Debren napiął mięśnie.
- Czekaj, Lenda. - Kobieta w kolczudze dźwignęła się chwiejnie, odrzuciła wiecheć słomy, którym
przetarła
sukienkę. - Czekaj. To naprawdę czarodziej.
- Zaraz tak go palnę, że odechce mu się raz na...
|