Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_MW240
Tytuł:
Wydawca: Wydawnictwo Autorskie
Źródło: Nie nadaje się, przecież to jeszcze szczeniak
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit_proza
Autorzy: Andrzej Anonimus,  
Data publikacji: 1999
Mur szkolny fui, fuisti powtarza po łacinie i wielu z nas poznało śmierci prawdziwe imię,....................................... że żyć nie warto dla siebie, dla siebie tylko się trudzić, a los nasz nie jest ważniejszy od losu innych ludzi.
31 grudnia 1944, około godz. 9 wieczorem. Było zupełnie ciemno, tylko na kaflach kuchenki co jakiś czas pojawiały się ciemno-czerwone odblaski. To co jakiś czas rozżarzały się na krótko podwieszone na haczykach spirale grzejne. Trzy oporowe druty 400 W połączono szeregowo i potem złożono równolegle w połowie, podłączając prąd w środku nowej całości i drugi raz wspólnie na końcach, tak że przy zwiększonym o około 50% oporze, moc spadała na każdym odgałęzieniu prawie o połowę, a całość miało znowu około 400 W. Ale to tylko w porywach, to jest kiedy od czasu do czasu napięcie w sieci zbliżało się do prawie normalnego. Napięci zmieniało się całkiem nieregularnie, w zasadzie stale niższe, ale czasem wysiadało prawie całkiem, a czasem przez kilka lub nawet kilkanaście sekund osiągało wartość bliską nominalnej, 220 V. Do oświetlenia to się zupełnie nie nadawało, co najwyżej migające żarówki mogłyby doprowadzić do oczopląsu , dlatego po domach paliły się albo lampy naftowe, albo dające jasne światło, lecz charakterystyczny niemiły zapach karbidówki. Zastosowanie elektryczności do innych celów poza oświetleniem był surowo zakazane, dlatego Angus zawiesił na haczykach na sprzęt kuchenny to dziwne urządzenie. które miało niższą temperaturę i jarzyło się w sposób mało widoczny, a także szybciej stygło, można je było w parę sekund zdjąć i schować. Poza tym przy mniejszym obciążeniu jednostkowym i niższej temperaturze, druty przepalały się rzadko. Z drugiej strony, takie ogrzewanie miało niewielką moc i to z przerwami, jak się to mówi, błyskało jak kotowi w ślepiach i niewiele więcej grzało. Tyle, że bez konieczności rozpalania ognia temperatura w małym narożnym pokoiku drewnianego domu, jednak była nieco wyższa od zera, gdy na drodze panował spory mróz, minus dwadzieścia kilka stopni. Zima wprawdzie nie była aż tak ostra, jak poprzednie wojenne, ale i tak dostatecznie surowa. A więc fakt, że woda nie zamarzała w pokoju, można już było uznać za sukces techniczny.
Za zamkniętymi okiennicami i drzwiami tego pomieszczenia, którego okno było dodatkowo szczelnie zasłonięte po obu stronach szyby, a umeblowanie składało się z dwu łóżek, stolika, szafy i krzesła, na jednym z łóżek leżał Angus, w ubraniu, a tylko bez butów. Przykryty kołdrą i z poduszką na głowie, usiłował zasnąć, a przynajmniej odpocząć, bo zapowiadała się aktywna noc. Sen jednak nie nadchodził, a tylko przed oczyma przesuwały się obrazy poprzednich dni.