Olszak nie odpowiedział, nacisnął klakson. Po chwili dostrzegł nadjeżdżającą wołgę. Kulicz biegł w jego stronę.
- Słuchaj - powiedział Olszak - omal nie popełniliśmy cholernego błędu, ale - spojrzał na zegarek - wszystko da się jeszcze uratować, przynajmniej tak sądzę. Zachowywaliśmy się jak te szmaciane pajacyki. Ktoś nami kierował, ale przesolił. Masz, pojedziesz pod ten adres - podał mu kartkę - załatw nakaz rewizji, ale nie musisz niczego szukać. Na małym stoliczku jest fotografia faceta owiązana czarną wstążeczką. Zabierz ją, ona jest podklejona. Tam powinien być jakiś napis. Daj do laboratorium, postaw ich wszystkich na baczność, muszą odczytać mi ten napis, nawet jeśli jest zamazany czy wywabiony. To bardzo ważne. Zawiadom Warszawę, żeby przygotowali mi grupę operacyjną. Najlepiej, jeśli uda ci się złapać Biedrzyckiego. Ja pojadę wozem Machulewicza, będzie najszybciej. Zawiadom lotną, żeby mnie
konwojowali
aż do Warszawy, na wypadek gdyby mi wóz nawalił. Muszę być przed świtem, rozumiesz?
Kulicz skinął głową, odwrócił się i pobiegł w kierunku wołgi. Olszak przekręcił kluczyk, zawrócił i niemal w tej samej chwili miał na liczniku osiemdziesiątkę.
|