Wielebny Washington skinął na kelnera.
– Na początek poprosimy butelkę
chianti
, a potem zastanowimy się, co dalej.
Obaj zagłębili się w menu, choć Antek właściwie od razu wiedział, co weźmie – najpierw mozzarellę z pomidorami, a potem gnocchi z sosem Alfredo. Rozejrzał się po sali. O tak wczesnej godzinie było jeszcze pustawo. Kilka stolików dalej siedziało dwóch Murzynów mówiących jakimś dziwnym językiem. Może Etiopczycy – pomyślał Antek i coś mu się przypomniało.
|