Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_1202900000135
Tytuł: ZWIERZENIA NAUCZYCIELKI UCIECZKA?
Wydawca:
Źródło: Kobieta i Życie nr 20
Kanał: #kanal_prasa_tygodnik
Typ: #typ_publ
Autorzy: Notowała: B.D. ,  
Data publikacji: 1972
uczone, nie miałam ochoty zrażać do siebie teściów, bardzo mi zresztą przychylnych, stawiali tylko jeden warunek — ślub dopiero po dyplomie Janusza. Wiedziałam, że nie ustąpią, to była dla nich bardzo zasadnicza sprawa. A mnie na ślubie nie zależało. I tak od roku byliśmy "małżeństwem", choć nikt tego faktu nie zarejestrował w urzędowych dokumentach. No tak, żyliśmy ze sobą. To chyba naturalne, on był pierwszym mężczyzną w moim życiu i miał być ostatnim. Nie wyobrażałam sobie życia z kim innym.
Pani chce to opublikować? Dostaniecie dziesiątki listów oświadczających, że popieracie rozpustnicę. Wiem, bo ja to już nieraz słyszałam. Mówiono mi wprost i mówiono mimochodem. Kiedyś w spółdzielni rozmawiano o jakimś strasznym skandalu; kiedy indziej kobiety stojące przed płotem bardzo podniecone opowiadały coś o wielkiej demoralizacji. To o mnie. Jak do tego doszło? Najzwyczajniej w świecie. Janusz przyjeżdżał do mnie w sobotę wieczorem i zostawał na niedzielę. Sporo czasu upłynęło zanim zorientowałam się, że te przytyki o demoralizacji dotyczą mojej osoby. Widząc moją niedomyślność, porozmawiano ze mną bardziej otwarcie. Któregoś wieczoru szyba poszła w drobny mak , do pokoju wpadł kamień owinięty w karteczkę z jednym słowem. Mocnym słowem. A potem była u kierowniczki delegacja, kilka kobiet, podobno w imieniu całej wsi, prosiło, aby mnie wyrzucić ze szkoły, bo taka nie będzie im dzieci wychowywała.
Kierowniczka odbyła ze mną rozmowę, w czasie której wiele mówiła o posłannictwie nauczyciela, o tym, że musi on wyrzekać się różnych doczesnych przyjemności. Przyznać muszę otwarcie, nie mam co tego ukrywać, że nigdy nie czułam w sobie żadnego posłannictwa, lubiłam ten zawód, chciałam dobrze pracować, ale nie miałam zamiaru poświęcać się. Bo i po co? Nie sądzę, aby dzieci specjalnie lubiły cierpiętników. A wieś też nie była zbyt purytańska. — No tak — powiedziała na to pani kierowniczka — ale p