Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_k0RLG347
Tytuł:
Wydawca: Oficyna Wydawnicza Branta
Źródło: Pan wichrów i powiewów
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Martyna Żandarska-Ochnik,  
Data publikacji: 2008
ozpraszaliśmy się po pokojach, szukając ukojenia w ciężkim śnie. Kiedy zamykałem oczy, słyszałem bębnienie pierwszych kropel deszczu o szyby i myślałem, jak to dobrze tak leżeć w ciepłym, suchym łóżku, a tam na zewnątrz niech dzieje się, co chce. Zasnąłem, ale budziłem się kilka razy, bo deszcz łomotał o szyby, jakby chciał je roztrzaskać w drobny mak, a pioruny odzywały się wciąż - to bliższą, to dalszą groźbą. Mysza spała jak suseł zwyczajnym sobie głębokim, zdrowym snem, pochrapując z lekka.
Świtało już, kiedy zbudziło mnie pragnienie. Poszedłem do łazienki i piłem wprost z kranu czystą, lodowata wodę. Zbliżyłem się do okna, żeby ocenić rozmiar strat po burzy. Na brzegu leżała jedna gałąź olchowa , niebo zdawało się chłodne i mętne. Nagle tuż obok kępy sitowia rosnącej przy zejściu do wody dostrzegłem ruch. Wyostrzyłem wzrok. Po chwili z jeziora wynurzyła się postać. Była to jakaś dziewczyna, której nie znałem. Kiedy stanęła na brzegu, zobaczyłem, że jest całkiem naga. Na jej bladych ramionach, na piersiach drobnych i zadziornych wschodzące słońce już kładło swoją ciepłą łapę. Dziewczyna uniosła ramiona i wycisnęła z wody gęste, rudawe włosy, a potem puściła je zmierzwioną falą na plecy. Ocknąłem się, gdy schyliła się po ręcznik leżący na trawie -wciągnąłem ze świstem powietrze. Myślałem: kto to jest, dlaczego tutaj, po co. Czułem jak drżenie od zaciśniętych szczęk wędruje w dół mojego napiętego ciała, pełznie po klatce piersiowej i sięga podbrzusza. Odwróciłem się zawstydzony, jak podglądacz przyłapany na gorącym uczynku i ruszyłem do pokoju. Rzuciłem się na łóżko i chwilę leżałem, gapiąc się w sufit. Zamknąłem oczy, chcąc odsunąć od siebie obraz, którego znaczenia nie pojmowałem i nie wiem, kiedy znowu zapadłem w sen.
Zbudziłem się dość późno, ociężały i oszołomiony, jak to bywa po źle przespanej nocy. Łóżko obok było puste. Ubrałem się szybko i ruszyłem na dół wiedziony zapachem kawy dochodzącym z kuchni. Pierwsza jak zwykle powitała mnie Beza. Poklepałem ją po ciepłym grzbiecie i usiadłem przy stole. Dziewczyny krzątały się przy śniadaniu i zdaje się, że wszyscy już byli. Przeciągnąłem się, ziewając szeroko.