Zaczynamy od naprawy dziury, dwucentymetrowego pęknięcia odkrytego w pobliżu wentyla. Ta konieczność to już pierwszy znak, że przewidywany czas pochodu do obozu minus 860 metrów nie będzie dotrzymany.
Świeczkę ustawiamy na płaskim kamieniu. Nad płomieniem Danysz przytrzymuje dinghy tak, aby osuszyć okolice pęknięcia. Klęczę obok i widzę, jak głęboko pochylony przypala sobie włosy. Wygrzebuję z kieszeni w wewnętrznych spodniach reperaturkę i wyszukuję w niej tubkę z klejem i łatkę. Potem, półleżąc na kłujących blokach, gmeram pod przemokłymi warstwami ubrania, aby
wyłowić
nóż.
Kiedy guma już jest sucha, wycieram dłonie o włosy, aby na palcach nie pozostał piasek ani wilgoć, i nożem skrobię powierzchnię gumy, a potem powlekam klejem z tubki i rozsmarowuję go palcem.
|