Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_3102000000065
Tytuł:
Wydawca: Iskry
Źródło: Silva rerum historicarum
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_fakt
Autorzy: Janusz Tazbir,  
Data publikacji: 2002
Kontynuując niejako moją rozmowę z niedoszłym doktorantem będę przeto mnożył wspomniane trudności.
Jeśli więc staniemy na barykadach walki o restytucję monarchii w Polsce, to od razu nasunie się pytanie, w jaki sposób mamy obierać w niej króla. Od roku 1573 aż do Konstytucji 3 maja miało się to dokonywać na drodze wolnej elekcji i z udziałem całego narodu szlacheckiego. Po roku 1791 wybór "dożywotniego prezydenta Rzeczypospolitej" ulegał likwidacji na rzecz zaprowadzenia dziedzicznej monarchii. Zabolało to bardzo prowincję szlachecką, która w możliwości awansu każdego z wyborców na tron królewski upatrywała drugi, obok instytucji liberum veto , z kamieni węgielnych ówczesnej demokracji. W roku 1791 działano zresztą z takim pośpiechem, że nie starczyło nawet czasu na zapytanie elektora saskiego, Fryderyka Augusta, który został w konstytucji expressis verbis wymieniony, o zgodę na ozdobienie skroni tak kłopotliwą koroną.
Osobiście nie byłbym za powrotem do instytucji wolnej elekcji, nawet gdyby do udziału w niej miano dopuścić wszystkich pełnoletnich obywateli III Rzeczypospolitej bez pytania o ich herbowe papiery. Jako legalista stoję na gruncie uchwał z maja roku 1791, których prawomocności nikt chyba w Polsce doby zaborów nie zakwestionował. I podobnie jak zwolennikom wszystkich ugrupowań politycznych, od skrajnej prawicy do radykalnych demokratów, odrodzona Rzeczpospolita długo się jawiła w granicach sprzed