Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_PolPr5a01544
Tytuł: A jednak… bubloteka
Wydawca: Polskapresse, oddział Prasa Łódzka
Źródło: Dziennik Łódzki
Kanał: #kanal_prasa_dziennik
Typ: #typ_publ
Autorzy: (mb),  
Data publikacji: 2006-06-16

400 tysięcy złotych zapłacić ma miastu projektant bełchatowskiej biblioteki. Od 5 lat przecieka jej dach. I nie z powodu, jak mówiono przed 5 laty, obfitych opadów śniegu A jednak… bubloteka Okazały budynek bełchatowskiej biblioteki, postawiony za około 5 mln zł, był chlubą ówczesnych władz miasta. Do czasu, bo okazało się, że nowiutki dach przecieka. Tadeusz Rozpara (SLD), ówczesny prezydent miasta, tłumaczył, że może dlatego, że budynek jest nowy. Niedawno jednak sąd uznał, że projektant musi wypłacić miastu około 400 tys. zł. Siedziba biblioteki od początku wzbudzała sporo emocji. Czytelnicy już nie mogli się doczekać kiedy będą mogli korzystać z okazałego, przestronnego budynku, jak mówił prezydent Tadeusz Rozpara, budynku na miarę XXI wieku. Doczekać nie mogły się także ówczesne władze miasta i postanowiły otworzyć bibliotekę dwa razy. Pierwszy, we wrześniu 2001 roku, tuż przed wyborami parlamentarnymi. Dziennikarzy zaproszono wówczas na „uroczyste przekazanie nowo wybudowanej Biblioteki Publicznej (...) jej głównemu inwestorowi”. Budynek przekazano, ale biblioteka jednak od razu nowej siedziby nie zajęła. Bo nie był on wówczas jeszcze oficjalnie odebrany do użytku, a stało się to dopiero w październiku. Nie to było jednak największym zmartwieniem ówczesnych władz. Problemem był dach biblioteki, co prawda nowiuteńki , ale jak się okazało wadliwy, bo przeciekający. Pracownik wydziału miejskiej inżynierii tłumaczył wówczas, że winna jest zima z obfitymi opadami śniegu. Jego zdaniem takie sytuacje mogły się zdarzać przy nowym obiekcie. Zły, bo nowy Podobnego zdania był prezydent Rozpara, który o nieszczęśliwym przecieku przypomniał podczas oficjalnego (drugiego) otwarcia biblioteki. Jak powiedział wówczas prezydent, przyczyną były nie tylko obfite opadt śniegu, ale i to, że jest to budynek nowy… Jak dziś skomentowałby swoje słowa? – Tak samo – mówi Tadeusz Rozpara. – Biblioteka oddana została do użytku jesienią, opady były wówczas obfite i może rzeczywiście na taką sytuację budynek nie był przygotowany. Trudno było od razu jednoznacznie stwierdzić, czy to jest wina projektu czy wykonawstwa, być może także nieumiejętność eksploatacji w tej pierwszej fazie. Jak, prowadzone były rozmowy pomiędzy projektantem i wykonawcą. – Jeśli dobrze pamiętam, doszli do porozumienia, że to wykonawca zrobi pewne poprawki i to rozwiąże problem – mówi teraz Rozpara. – Nie było formalnie powodu, żeby występować z roszczeniami wobec wykonawcy. Co dalej się działo, ja już nie wiem. Jak mówi były prezydent, wiele wskazywało jednak na błąd w projekcie i wiedziano wówczas, że prawdopodobnie trzeba będzie dochodzić swoich praw. Sąd przyznał rację W 2002 roku miasto naliczyło projektantowi karę w wysokości ponad 70 tys. zł. Jak tłumaczyli jednak urzędnicy, nie można było skontaktować się z projektantem. My do firmy się dodzwoniliśmy, a jej współwłaściciel, Andrzej Kochański, powiedział, że do winy się nie poczuwa, bo jego zdaniem wykonawca zmienił pewne elementy w projekcie. Później projektant na korespondencję urzędu już nie odpowiadał. Obecne władze miasta sprawę oddały do sądu, który zaocznym wyrokiem nakazał wypłacić w sumie około 400 tys. zł na rzecz magistratu. – Mamy zapisane w umowie, że to projektant odpowiada za właściwe funkcjonowanie obiektu – mówi Marek Chrzanowski, prezydent Bełchatowa. – A to funkcjonowanie nie jest należyte, co potwierdza choćby ilość napraw gwarancyjnych. Sąd uznał, że projektant jest winny i nałożył kary zapisane w umowie. Dach nienowy, a cieknie Jak pokazały więc kolejne lata, jedno z przypuszczeń prezydenta Rozpary, że dach przecieka, bo jest nowy, okazało się nietrafione. Dach przecieka bowiem do dziś. Jednak leje się nie tylko zimą. – Przy najmniejszych opadach deszczu już przecieka – mówi Magdalena Forusińska, dyrektor biblioteki. A kapie nie w jednym miejscu. – Są miejsca, w których ciągle przecieka, ale są też takie, które nas zaskakują – dodaje. Kiedy tylko pada, pracownicy biblioteki stoją w pogotowiu z folią, którą przykrywają książki. Bywa też, że na klucz zamykana jest czytelnia. I tak jest od pięciu lat. Dach budynku jest doraźnie łatany, na początku na koszt wykonawcy w ramach gwarancji, a później z pieniędzy biblioteki. – Teraz mieliśmy przegląd techniczny budynku – mówi dyrektor Forusińska. – Sporządzono protokół, z którego wynika, że dach jest całkowicie do remontu. Placówka ma od miasta 35 tys. zł na jego naprawę. – Żeby jednak dobrze to zrobić, trzeba zastosować specjalną metodę, która kosztuje ok. 100 tys. zł – mówi Forusińska. – A to, z tego, co się orientuję, i tak nie rozwiązałoby problemu na zawsze, może na kilkanaście lat. (mb)