nych na zapomnienie. Strach i męstwo, oszczerstwa i ofiary, a także rzeczy nazwane fałszywie i słowa wyzbyte rzeczy. Listy, książki, przemowy, kazania, okrzyki, sztandary, modły, nagrobki i wiece. Ręce posłańców dobrej nowiny i ręce donosicieli. Głowy na cokołach i w pętli pod szubienicą. Pamiętał czasy, gdy zło i kłamstwo jawiły się wstydliwie, pokątnie, w kostiumie, masce lub mroku, bo ludzie chcieli udawać, że są dobrzy i oddani prawdzie, albo tacy nawet byli. To wszystko dokładnie pamiętał.
Umarł więc pogodnie, choć wiedział, że pozbawia świat wiarygodnego świadectwa. Wierzył jednak, że pozostaną inni, którym świadectwo swojej pamięci przekazał. Umarł w roku 1956, w małym mieście prowincjonalnym, u dalekich krewnych, którzy przyjęli go pod swój dach, gdy opuścił więzienie. Ludzie, co przygarniają skrzywdzonych, są w tym kraju zawsze obecni. Chory i pozbawiony sił, siadywał zwykle w swym pokoiku, przy otwartym oknie. Za oknem był sad, pachnący kwiatami jabłoni i grusz. Właśnie stamtąd przyszła na niego śmierć. Wychyliła się spoza jabłonek, jak szara, zwiewna chmurka. Wpłynęła przez otwarte okno do pokoju. Sędzia przyjął odwiedziny z wdzięcznością i ulgą. Działo się to wczesnym rankiem, w lipcu, przy ładnej, słonecznej pogodzie. Świt był dość chłodny, pnie jabłoni jeszcze otulone mgłą, ale słońce stało już na wschodniej stronie nieba i dzień zapowiadał się upalny. Brzęczały pierwsze owady, a ponad
dachami
szybowały jaskółki. Sędzia przyglądał się śmierci spokojnie i z godnością, ponieważ wszystko pamiętał. Pamięć, Anioł Stróż sędziego, była przy nim. W tym sensie pozostał uprzywilejowany.
Ale każdy może to mieć.
|