Dane tekstu dla wyniku: 10
Identyfikator tekstu: PWN_2002000000130
Tytuł:
Wydawca: Świat Książki
Źródło: Życie ideologiczne, osobiste, codzienne i artystyczne
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Henryk Grynberg,  
Data publikacji: 1998
sie zarekomendował mnie na krasnoludka do teatru, podsunął naszej historyczce myśl, żeby mnie zabrała po zakończeniu roku szkolnego do Zbierska, gdzie jej ojciec był nadleśniczym. Był to cudowny, zielony świat, w którym panowała kojąca cisza. Szum liści, gwizdy i pokrzykiwania ptaków zdawały się tylko pogłębiać tę ciszę. Kładłam się na pluszowym mchu i nie myślałam o niczym, i było mi tak dobrze jak kiedyś, gdy weszłam do kościoła, gdzie nikogo nie było. Po prostu zasypiałam z otwartymi oczami.
Biały dwór, kryty kłutym gontem modrzewiowym, stał na polanie jak na scenie, otoczony soczystozielonym "horyzontem" i kulisami lasu. Przy dworze stały zabudowania gospodarskie, ogród warzywny i sad, a przed gankiem leżał trawnik z biało-czerwonym klombem. W ogrodzie rosły kartofle, marchew, fasola, kapusta, w sadzie jabłka, śliwki, brzoskwinie (nigdy przedtem nie jadłam brzoskwiń) i zatrzęsienie wisien. W chlewie chowało się stadko świń, w oborze dwie mleczne krowy, kurnik dostarczał jaj, w sadzawce moczyły się kaczki i gęsi, z lasu przynosiło się kosze jagód, jeżyn, poziomek i grzybów, nie mówiąc o odstrzelanych zającach, sarnach czy dzikach. W spiżarni wisiały szynki i suszone myśliwskie kiełbasy, półki uginały się od konfitur i weków, w piwnicy trzymano kwas chlebowy, słodowe piwo własnej roboty, beczki kiszonych ogórków, w ulach dzień i noc wzbierał miód. Można było zasiać trochę żyta lub prosa i starodawnym zwyczajem ucierać je sobie na żarnach, żeby wcale nie wychylać się z lasu i nie pokazywać się nikomu. Wcale nie tak dużo pracy przy żarnach, kiedy potrzeba chleba tylko dla jednej rodziny.
Nadleśniczy nie nosił żadnego munduru, a bryczesy i buty z cholewami wkładał tylko, gdy musiał jechać na jakąś inspekcję, a nieczęsto musiał, bo miał adiunkta i dwóch leśniczych, którzy się co pewien czas do niego zgłaszali. Był pogodnym, zadowolonym z życia starszym panem o pokaźnej, ale nie nadmiernej tuszy i najchętniej chodził w rannych pantoflach albo sandałach. Prowadził rozmowy telefoniczne, naradzał się w gabinecie z adiunktem i leśniczymi, rano czytał gazety, a wieczorem słuchał zagran