Sotion cofnął się, zdumiony nieoczekiwanym śmiechem i słowami pirackiego wodza. Obejrzał się na towarzyszy, jakby u nich szukał wyjaśnienia. I w tym momencie zauważył szeroko otworzone z przerażenia oczy i usta Kaliasa. Sotion zmarszczył brwi i spojrzał ostro na admirała.
- My tak dużo czasu nie mamy. Chcielibyśmy jeszcze dziś
omówić
termin dostawy okrętów i wracać z dobrą nowiną.
Zapadła chwila ciszy. Kalias zacisnąwszy pięści, aż paznokcie wpiły się w ciało, starał się opanować. Idąc ostatni w szeregu, za plecami wyższych od niego posłów, nie widział twarzy korsarskiego wodza, ale usłyszawszy jego śmiech, zatrząsł się cały. Ten śmiech, na Heraklesa, ten śmiech!... Chłopak wysunął się ostrożnie z szeregu i, stanąwszy trochę z boku, spojrzał. Nie ulegało wątpliwości - admirałem sycylijskich korsarzy był Milon, ten sam, który go porwał ze wsi ateńskiej. Ten sam Milon, któ
|