- Takie bajki niech wnukom opowiada, a nie nam!
Jagoda nie odzywała się, puszczając mimo uszu niby naukowe rozważania towarzyszy. Było jej wszystko jedno, czy to białe wokoło jest odmienioną wodą, piórami cudownych ptaków, czy może kaszą wysypaną za niebiański mur przez psotne boskie bliźniaki. Ważne, że widok był tak nieziemsko piękny i niesamowity, aż coś bolało ją w piersiach. Z siwych niebios spływały zasłony
leciuteńkich
, delikatnych drobinek, miękkich jak kłaczki bawełny. Pojawiały się jakby znikąd, a było ich mrowie nieprzeliczone. Czasem leniwy podmuch wiatru szarpnął te cudowne kotary łączące niebo z ziemią - falowały wtedy, wirowały w kolejnej figurze zimowego tańca. Jagoda próbowała śledzić wzrokiem poszczególne śnieżynki. Każda spływała coraz niżej, robiąc miejsce bliźniaczym siostrom, a w końcu znajdowała swe miejsce na ziemi, tworząc wielki, gładki dywan okrywający bielą całą dolinę Pierścienia.
- Ciekawe, czy w Ogorancie też śnieg teraz pada? Były wieści od chłopaków? - przypomniał sobie Gryf, zwracając się do dziewczyny.
|