Ciągle. Mnie to się podoba.
- No, ty jeszcze masz przed czym uciekać. Ty młody jesteś, a ja
stary.
I Rabin siedział, i starzał się na kamiennej ławeczce. Właściwie on
nie. Po nim nie było poznać, tylko po kozie. Koza była coraz starsza.
Ludzie mówili:
- Patrzcie. Koza się zestarzała, a Rabin ciągle taki sam.
Potem koza znikła. Potem znowu była mała koza. Taka sama biała i tak
samo święta. Dzieci z ulicy Rabina zaczęły wyśpiewywać:
Rabin nabił karabin cebulą
zatkał
i kozę zabił.
- Czy naprawdę zabiłeś kozę? - zapytałem Rabina.
- Nie. Sprzedałem.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Żeby jej nie zabijać. Teraz mam małą kózkę. Taką samą jak tamta.
Była prawie taka sama. Więc wszyscy szybko zapomnieli o kozie. Tyle
było kłopotów, że i o Rabinie zapomnieli. O wszystkim się wtedy
zapominało. Nie było co jeść. Ludzie się bali wychodzić, żeby coś
skombinować. Na ulicy pełno Niemców. Przed moim domem był wielki plac,
na tym
|