Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_DzP08b00125
Tytuł: Uleciał rajski ptak...
Wydawca: Jagiellonia
Źródło: Dziennik Polski
Kanał: #kanal_prasa_dziennik
Typ: #typ_publ
Autorzy: Leszek Długosz,  
Data publikacji: 2008-11-22
Bez specjalnego nadkładania drogi składam mu wizyty niemal codziennie. Tak decyduje wyprowadzający mnie na spacer pies.
Państwo pozwolą, przedstawię: Imć Miłorząb, de domo Japoński (lub chiński, jak inni wolą), różne bowiem źródła wywodzą go z różnych, jednak w sumie z dalekowschodnich domostw. W swoim czasie posiadał na pniu szyldzik - rodzaj wizytówki. Informujący, że jest zabytkiem przyrody, że dobrze urodzony, korzeniami sięga odległych stuleci, że wymaga respektu i poszanowania ect. Tabliczkę jednak, nie wiedzieć dlaczego (w jakim rozpędzie demokratyzacji Plant?) usunięto. Skądinąd też wiem, że jako gatunek, przynależy do zjawiska przyrodniczego, którego wyjątkowość dech we mnie zapiera. Jest bowiem tzw. endemitem. Moi Państwo, kapelusze z głów! Oznacza to bowiem, że jest reliktem, który ocalał, przeżytkiem jeszcze z epoki przedlodowcowej ! Wytrwał, przetrwał, jest! Nie jest drzewem popularnym, ale spotkać go można tu i tam, ostatnio nawet piękny okaz wypatrzyłem w Warszawie. Na skarpie schodzącej ku Wiśle za Tamką... Tutejszy mój faworyt wybrał sobie miejsce pod murami klasztoru Franciszkanów. Jest pięknym dorodnym drzewem. Wiosną rozpoczyna śpiew od seledynowej mgiełki, którą się na początek otula, potem z tej mgiełki wynurzają się tysiące drobniutkich ciemnozielonych listków-wachlarzyków. Kulminacyjna, jesienna część spektaklu właśnie się rozegrała i zakończyła. Miłorząb odfrunął. Być może naukowcy tego nie wiedzą i nie widzą, ale moje obserwacje (może dość fantazyjne) potwierdzają, że to listowie odlatuje jednej nocy. Zazwyczaj późną jesienią, wystarczy lekki przymrozek i wszystkie liście, tknięte tajemniczym impulsem, spadają. Ostaje się piękna architektura pnia i gałęzi, zanurzona w stosie, w piramidzie opadłych liści. Nie ma bardziej olśniewającego odcienia starego złota. Zapomniałem dodać - w tej stercie liści, sporo owoców. Ale większość jeszcze na gałęziach. Ponętne na oko niczym śliwki mirabelki, wyglądają super. Chyba niejadalne. To znaczy w Chinach ponoć chrupią ich wysuszone pestki. Zapach i smak miłorzębowych owoców także i dla mojej bullterierki, to chyba smakołyk. Pałaszuje, że uszy się trzęsą. I jeszcze zostaje nam samo sedno przyjemności i pożytków miłorzębowych. Z wszystkich roślin on to najbardziej, daje nam lel, najbardziej ponoć wspomagający pamięć i w ogóle pracę mózgu - ginko biloba, GINKO BILOBA, proszę zapamiętać, to jest właśnie to.
Jeszcze jedna na owym placu pociecha. Brzdąc mały, rośnie sobie dzielnie, lat temu parę zasadzony nowy miłorząb. Przy nim tabliczka głosi, że posadzony został w 2004 dla upamiętnienia 420 mieszkańców Weimaru, składających w roku 1999 wizytę w naszym mieście !