Klimasowa podparła twarz pulchną dłonią i zamieniła się w słuch.
- Dzień dobry - zaczął poważnie i rzeczowo - tu liceum imienia Żeromskiego. Tak. Że-rom-skie-go. Czy zastałem uczennicę
Aurelię
Jedwabińską? Aha. Aha. No - dziękuję i przepraszam. - Spojrzał na Klimasową, która w wyczekującej pozie zastygła po drugiej stronie biurka. - To nie tu - wyjaśnił.
Przycisnął widełki i nakręcił kolejny numer. I tym razem nie znalazł uczennicy Aurelii Jedwabińskiej. Odpowiedziano mu, że żadnych uczennic nie było w tym domu od dwudziestu lat.
|