ze spojrzeniem papieża i wypowiada
te same słowa: "Boże, Boże, komuż to oddałeś rządy nad chrześcijańskim światem?"
Powinno się napisać książkę o Neronie, gdzie wszystko byłoby inaczej: chrześcijanie
spalili Rzym z nienawiści do pogaństwa i aby przyśpieszyć oznaki końca świata,
zapowiedziane w Apokalipsie. Nie mówiłoby się tam oczywiście o św. Piotrze,
który nigdy nie był w Rzymie: Lecz wkrótce porzucił ten pomysł, widząc, że nie
da się utrzymać.
Nagle błysnęło, nad lasem przetoczył się huk gromu. Następna błyskawica rozwidniła niebo wzdęte chmurami. Teofil zaczął iść prędzej, ale nie porzucał swych myśli, które w zuchwałej gonitwie rozproszyły się po wszystkich dręczących go kwestiach. · Aby je mocniej przytrzymać, powtarzał je półgłosem w urywanych zdaniach. Każde było bluźnierstwem, szalone, grzeszne słowa kusiły pioruny, które gdzieś daleko raz po raz biły w niewinne drzewa. Teofil czuł niesamowitą rozkosz w tej walce zuchwałości i lęku, która w nim wrzała. Na pozór walka była nierówna: wszystkie władze umysłu sprzyjały przekonaniu, że nie ma żadnego związku między elektrycznym ładunkiem chmur a natrząsaniem się ze starych legend, równie bezbronnych (powtarzał sobie> wobec praw kosmicznych jak wszelkie inne mity; a tylko na samym spodzie, pod tą wspaniałą manifestacją rozumu, czaiła się niepewność, znikomy czerw. Ale za lada rozluźnieniem uwagi, wśród chwilowej; a nagłej ciszy między dwiema myślami, serce chwytał dotkliwy, mrożący uścisk trwogi. Wtedy Teofil skupiał się w sobie, sprężał i jednym skokiem wyrywał się z narastającego w nim mroku. Już deszcz bił go po twarzy, już buciki ciążyły od mokrego piasku, świeca w latarce skwierczała od kropli dżdżu, które wiatr wciskał przez dymnik. Zziajany, ociekający wodą wpadł do willi. Służąca krzyknęła na jego widok. Matka, już w szlafroku i w czepku nocnym, stała na środku przechodniego pokoju . Gdy Teofil wbiegł, :podniosła w górę lampę, którą trzymała w lewej ręce. W jej świetle zobaczyła twarz syna, skurczoną i dziwnie zmiętą, z
płonącymi
oczyma; kąty ust drżały dźwigając ogromny wysiłek uśmiechu. Nieświadomie, dziedzicznym odruchem obrony przed siłą nieczystą, uczyniła znak krzyża .
10
|