Daję depeszę do Dymitrowa: mam 100 ludzi gotowych do ruszenia, przyślijcie broń. Odpowiedź: niedługo dostaniecie, zawiadomimy kiedy.
Mija dzień, dwa, tydzień, trzeci tydzień, czwarty, wciąż wysyłam depesze i wciąż przychodzi odpowiedź, że pogoda
nielotna
, nie mogliśmy wysłać. Moi chłopcy się denerwują. Jemy partyzancki chleb, siedzimy na utrzymaniu radzieckich partyzantów, darmozjady jesteśmy, co to, co my tu robimy. Noc w noc, dzień w dzień, czekamy. U mnie w grupie straszny nastrój zdenerwowania. Wysyłam depesze: wszystko gotowe, czekamy. I odpowiedzi: nie denerwujcie się, nielotna pogoda, dostaniecie. A u nas pogoda cudowna, czyste niebo. Czyli nieprawdę nam wtykają. Bo jeśli nawet u nich nielotna, to przecież samolot startujący nie musi mieć bezchmurnego nieba, on musi mieć dobre niebo przy lądowaniu czy przy zrzucie, żeby orientować się, gdzie jest ogień sygnalizujący miejsce zrzutu. Nie wiedziałem, co się dzieje.
Najpierw przypuszczałem, że starło się myślenie dwóch aparatów: Dymitrowa z aparatem wojskowym. Dymitrow chciał nam wysłać. ale miał mniej od tamtego do gadania, bo nie posiadał ani samolotów wojskowych, ani arsenałów z bronią.
|