Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_3102000000006
Tytuł:
Wydawca: Wyd. Literackie
Źródło: Panopticum
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_fakt
Autorzy: Tadeusz Kwiatkowski,  
Data publikacji: 1995
Kiedyś, z początkiem lat pięćdziesiątych, Kisiel zagalopował się: powiedział w większym towarzystwie, że Stalin jest idiotą i dodał coś tam jeszcze. Co - nie pamiętam. Oczywiście nie obeszło się bez przykrych skutków.
Dwóch młodych pisarzy poleciało od razu do KW i zdało relację z jego wypowiedzi. Wezwano ówczesnego prezesa Oddziału na ulicę św. Tomasza, poźniej L. Solskiego, gdzie mieściła się siedziba partii, no i zaczęła się debata, co z tym fantem zrobić. Otwinowski starał się zlekceważyć całą tę historię, lecz ówcześni dygnitarze nie chcieli za nic puścić tego płazem. Jednocześnie zdawali sobie sprawę, że jeśli Kisiel zostanie oficjalnie pociągnięty do odpowiedzialności, sprawa stanie się głośna w kraju i dotrze do ambasady radzieckiej. Rada w radę postanowiono, że Oddział zwróci się do sądu koleżeńskiego, który wyciągnie odpowiednie wnioski i sam zadecyduje o rozmiarze kary dla niefortunnego pyskacza. Zebrał się więc sąd złożony z zasłużonych pisarzy, poproszono Kisiela, aby powiedział coś na swoją obronę, bo rzecz była o wiele poważniejsza, aniżeli sobie wyobrażał. Byłem obecny na tym zebraniu jako sekretarz Oddziału i notowałem przebieg dyskusji. Kisiel nie tylko że nie wycofał się ze swego oświadczenia, lecz dodał jeszcze kilka innych epitetów pod adresem Stalina, które członkowie sądu puścili mimo uszu. Po czym pozwolono Kisielowi wyjść. No i zaczęła się narada. Ciężka chmura wisiała nad oskarżonym.
Wszyscy najchętniej wywinęliby się z tego i żałowali, że wybrano ich kiedyś do sądu koleżeńskiego, ale fakt był faktem i trzeba było jakoś wyjść z tej opresji z otwartym czołem. Pozwolono i mnie zabrać głos. Powiedziałem: