W prowansalskim kościele niedaleko Gilette stary ksiądz w białym habicie, zarzuconym jak fartuch niedbałej gospodyni krzątającej się przy stole, odprawia mszę. Lśniący, marmurowy ołtarz w ciemnej, nadgniłej wilgocią nawie. Figura Świętej Tereski tulącej róże i krzyż, tak zakurzona, że czarny welon na jej głowie posiwiał.
Ksiądz znika co pewien czas za ołtarzem. Słychać, że wyciera tam głośno zwilgotniały nos i włącza magnetofon. Parafianki w czarnych chustkach przyjęły komunię, nucąc "Love me tender" Presleya, ze zmienionymi nieco, francuskimi słowami. Kobiety, odchodząc od ołtarza, trzymają ręce
skrzyżowane
na piersiach.
W Nicei amerykański tancerz od Piny Bausch, blond włosy, wychudzona twarz o zapadniętych policzkach, przedstawił się trzema słowami: "Hamburgery, Manhattan, Coca cola"
|