Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_p00002611665
Tytuł: W pogoni za realnością
Wydawca: Polityka - Spółdzielnia Pracy
Źródło: Polityka nr 2401
Kanał: #kanal_prasa_tygodnik
Typ: #typ_publ
Autorzy: Ludwik Stomma,  
Data publikacji: 2003-05-17
wyższa na świecie) wykazują, że tylko niecałe 3 proc. informowanych zdradza tendencje do weryfikowania treści podanych im w środkach masowego przekazu, już choćby porównując wiadomości z dwóch programów. Do Internetu sięga w tym celu poniżej 0,3 proc., a dodajmy, że tutaj także możliwe są wszelkiego rodzaju manipulacje. Natomiast ponad 85 proc. skłonne jest uznawać słowa swojego ulubionego spikera za obiektywne źródło wiedzy o świecie. Cóż dopiero, gdy wsparte są obrazem. Więc budzi się strach.
Przeczytałem w Polsce wiele, najczęściej kompletnie bzdurnych , wypowiedzi o postmodernizmie. Nie uświadczyłem tylko tego spostrzeżenia, że w swojej najprostszej i najpowszechniejszej postaci jest on owocem tego właśnie strachu. Sprowadza się do obserwacji, że już w naszej dobie, bombardowani nieustannym gradem informacji, nie jesteśmy w stanie rozróżnić (a dotyczy to już niekiedy nawet nauki), które z nich do jakiej rzeczywistości należą. Że więc owe informacje świadczą przede wszystkim, a w skrajnych przypadkach wyłącznie, nie o faktach, ale o nadawcy. Jest w tym relatywizm, jest znaczna doza pesymizmu, ale jest także próba obrony uczciwości intelektualnej, której coraz bardziej nam brakuje na progu XXI w. Owszem, prowadzić nas to może do swoistego reductio ad absurdum. Ale - powie postmodernista - czy mamy lepszą możliwość? Dlatego zmieniły mnie lata, nie potępiam już dzisiaj i nie odtrącam postmodernizmu, pomimo że na własne potrzeby taką właśnie możliwość znalazłem.
Składają się na nią pewności ostateczne: Basia, czereśnia, białe wino. Pewności piękne, bliskie i namacalne, weryfikowalne przez kwiaty, uśmiech i słońce, czyli zobiektywizowane w uczuciu. I przecież wcale nie zamykające granic poznania. Parę dni temu, w Wiedniu, poznałem Joannę Rawik. Znałem ją oczywiście przedtem z ekranu telewizora czy płyt. Ale to jest właśnie ten wymiar poznawczy, który już zarażony postmodernizmem odrzucam albo traktuję z podejrzliwą ostrożnością, skłaniającą podświadomie