Dane tekstu dla wyniku: | 1 |
Identyfikator tekstu: | IJPPAN_p00002615259 |
Tytuł: | Wieża Kalego |
Wydawca: | Polityka - Spółdzielnia Pracy |
Źródło: | Polityka nr 2453 |
Kanał: | #kanal_prasa_tygodnik |
Typ: | #typ_publ |
Autorzy: | Jacek Safuta, |
Data publikacji: | 2004-05-22 |
ajczęściej twierdzą, że powinno się ograniczyć liczbę języków do minimum, a zwolenników tłumaczenia na własny język... zmusić do płacenia za ten luksus z własnej kasy. Za przykład podają Konwent Europejski. Przed otwarciem obrad wielu delegatów z krajów kandydujących do Unii, dopuszczonych do niego w charakterze obserwatorów, domagało się prawa wypowiadania się we własnych językach. Kiedy pozwolono im na to, pod warunkiem że sami zatrudnią tłumacza, niemal wszyscy zrezygnowali z tej możliwości.
To cyniczne podejście bogatych Skandynawów ma niewielu zwolenników. Nie tylko Francuzi martwią się inwazją nowych członków mówiących wyłącznie po angielsku. Hiszpanie i Włosi ostro zaprotestowali, kiedy unijne biuro rekrutacji personelu chciało dla oszczędności zorganizować egzaminy pisemne i ustne na eurokratów z nowych państw członkowskich wyłącznie po angielsku, francusku i niemiecku. W tych trzech językach przeprowadzono w końcu tylko wstępne testy, pracę pisemną można było redagować choćby i po fińsku, a następnie rozmawiać z komisją kwalifikacyjną po portugalsku. Jeśli nawet nie zachęci to do poznawania rzadszych języków, to przynamniej nie odstraszy. W samej Komisji Europejskiej liczba tłumaczonych co roku standardowych stron podskoczy z 1,5 mln do 2,4 mln. Koszty przekroczą 1 mld euro rocznie, ale eurokraci pocieszają, że to raptem nieco ponad 2 euro na jednego obywatela poszerzonej Europy. W Brukseli tyle kosztuje jedno piwo - przekonuje szef Dyrekcji Generalnej ds. Tłumaczeń Kabinowych Marco Benedetti. Wzajemne niezrozumienie mogłoby prowadzić do znacznie wyższych kosztów. |