Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_2002000000130
Tytuł:
Wydawca: Świat Książki
Źródło: Życie ideologiczne, osobiste, codzienne i artystyczne
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Henryk Grynberg,  
Data publikacji: 1998
ało się, że nic nie rozumieli. Podobnie było i na lekcjach historii, polskiego, nauki o świecie współczesnym, gdy chodziło o zrozumienie kluczowego mechanizmu dziejów. Wydawało się, że w ogóle nie słuchali, bo gdyby słuchali, to musieliby rozumieć. Byli to przecież chłopcy, którzy chętnie i łatwo uczyli się matematyki, fizyki, chemii. Niektórzy wygrywali matematyczne olimpiady. Było to rzeczywiście najlepsze gimnazjum w Łodzi. Coś tu było - jak mawiali nasi dzielnicowi instruktorzy - "nie tak".
Wyjaśnił mi to w końcu Łapa, który był jednym z nielicznych w szkole i jedynym w naszej klasie uczniem prawdziwie robotniczego pochodzenia. Do trójki chodzili przeważnie chłopcy, których ojcowie zajmowali jakieś stanowiska albo byli z takimi na stanowiskach spokrewnieni lub związani innego rodzaju zażyłością. Chodziło tu także sporo synów dobrze ustosunkowanych adwokatów, dentystów, lekarzy. Pochodzenie robotnicze lub robotniczo-chłopskie mieli zapisane w ankietach chłopcy, których rodzice, obecnie na stanowiskach, byli kiedyś robotniczymi działaczami lub pochodzili ze wsi, ale takiego całkiem robotniczego pochodzenia tośmy prawie nie mieli. Robotnicze i robotniczo-chłopskie pochodzenie wpisywano więc, komu się tylko dało, ale i tak procent był niziutki i była to najsłabsza strona naszej szkoły.
Toteż z kimś takim jak Łapa obchodzono się jak z surowym jajkiem. Interesowano się sytuacją materialną, przyznawano ulgowe albo całkiem darmowe obiady, organizowano wspólne odrabianie lekcji, gdy zachodziła obawa, że robotniczy kolega ma niezbyt odpowiednie warunki w domu. Gdy Łapa zachorował na grypę, nasza wychowawczyni, Melania, natychmiast któregoś z nas posyłała, żeby go odwiedzić.