Chociaż gospodarz wieczoru, oberleutnant, a właściwie już hauptmann Kloss, gorąco zapraszał, aby pozostali, nastawił nawet patefon ze zdobytymi skądś płytami ostatnich berlińskich przebojów, wszyscy z ulgą powitali propozycję Edyty Lausch, aby się rozejść.
Więc ten zmarnowany sylwester to pierwszy powód wściekłości Grety. Drugi - to zimno panujące w ich pokoju. Służąca Polka, która miała napalić, nie przyszła dzisiaj do pracy, w dodatku ukradła Grecie dwie puszki konserw. Edyta chciała napalić w piecu, ale wtedy okazało się, że skończyły się zapasy węgla. Bez namysłu
porąbała
taboret, na którym stała miednica. Myć się w końcu można stawiając miskę na stole, ale ciepła starczyło tylko na tę godzinkę, gdy szykowały się na sylwestrowy wieczór. Teraz w pokoju panował znowu przeraźliwy ziąb, przez nieszczelne okna wdzierał się wiatr. Leżały na swoich łóżkach szczękając zębami, poprzykrywane wszystkim, co było w domu, ale żadna nie mogła zasnąć.
Dopiero kiedy Greta zaproponowała, żeby Edyta przeniosła się na jej łóżko, dopiero wtedy, przykryte dwiema kołdrami, poczuły się lepiej. Przez chwilę rozmawiały o wrażeniach wieczoru; Edyta jeszcze raz pomyślała, że to dobrze, że nikt nie zauważył incydentu z upuszczonym przez Brunnera kieliszkiem. Gdyby Greta coś spostrzegła, Edyta musiałaby jej teraz wymyślać na poczekaniu jakieś kłamstwo, ponieważ prawda nie potrafiłaby jej przejść przez gardło.
|