Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_1102000000005
Tytuł:
Wydawca: Książka i Wiedza
Źródło: Polityka po amerykańsku
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_publ
Autorzy: Stanisław Głąbiński,  
Data publikacji: 1996
Amerykanie nie musieli liczbą partii udowadniać sobie wyższości demokracji nad innymi systemami. Demokrację mieli od początku swego państwa, a istnienie dwóch wielkich partii przeszło do amerykańskiej tradycji i wręcz idealnie dostosowało się do rozwiązań konstytucyjnych i prawnych, do praktyki wyborczej i sposobu rządzenia krajem na wszystkich szczeblach władzy.
Dla jasności obrazu pomijam historię amerykańskich partii. Zainteresowani bez trudu znajdą na ten temat wiele polskich publikacji. Wspomnę jedynie, że w Stanach było, jest i będzie wiele różnych partii i partyjek, z których żadna nie zagroziła pozycji obu wielkich partii, choć czasami wywierały jakiś wpływ na stanowisko demokratów i republikanów. Był okres, kiedy pewną rolę odgrywały partie lewicowe , jak socjalistyczna, komunistyczna i inne. Wszystkie rozpłynęły się w niebycie. Niektóre partie powstawały dla poparcia jednej politycznej osobowości, inne dla forsowania jakiejś jednej sprawy i znikały wraz z osobami i kwestiami, jakie popierały. Czasami w jakimś stanie wyrastała trzecia partia, nigdy jednak nie zdobyła władzy i nie wysłała swoich przedstawicieli do Kongresu. W praktyce system dwupartyjny tak się utrwalił, że w możliwej do przewidzenia przyszłości chyba nic nie jest mu w stanie zagrozić. W efekcie jest to system bardzo stabilny, co powoduje stabilność życia politycznego, której nie zagrażają nawet najostrzejsze dyskusje polityczne i rozgrywki między demokratami a republikanami. Atmosfera wyborów i wybuchających od czasu do czasu sporów partyjnych nigdy nie przypomina tego, co obserwowaliśmy w Polsce. Dyskusje amerykańskie nie mają charakteru walki na śmierć i życie, zemsty, rozliczania za przeszłość uznawaną za kryminalną. Przede wszystkim jednak nigdy nie wykraczają poza granice prawa. Nikt nie wzywa do ustanowienia nowych praw, które mógłby wykorzystać do rozliczenia się z politycznym przeciwnikiem. Nawet najostrzejsza i budząca największe emocje w minionym półwieczu dyskusja w związku z aferą Watergate nie wykroczyła poza granice wykreślone przez prawo. Zgodnie z nim prezydent Nixon zrezygnował z urzędu i mimo stawianych mu różnorodnych zarzutów zgodnie z prawem stał się zwykłym obywatelem, wobec którego jego następca Ford umorzył wszelkie postępowania sądowe. I choć wielu miało Nixonowi za złe, nikt nie usiłował naginać prawa dla "zaspokojenia poczucia sprawiedliwości" i kontynuować rozprawy z byłym prezydentem. Partia Nixona, a więc Partia Republikańska, nie musiała odcinać się od niego, choć nie przyszło nikomu do głowy, by uczynić go przewodniczącym partii. Republikanie na Watergate nie stracili, demokraci nie wygrali. Po czteroletniej przerwie na administrację demokraty Cartera wybory wygrał republikanin Reagan, po nim republikanin Bush, który przegrał z demokratą Clintonem. System okazał się stabilny, odporny na wszelkiego rodzaju burze i zawieruchy.
Siła i stabilność amerykańskiego systemu dwupartyjnego ma kilka źródeł. Przede wszystkim nie jest on oparty na ideologii. Obie partie nie posiadają jakichś różniących je programów ideologicznych i nie wymagają od swoich sympatyków, wyborców i działaczy ideologicznego zaangażowania. Jedynym wyrazem lojalności partyjnej jest oddanie głosu na kandydatów danej partii. Partia nie narzuca więc nikomu jakichkolwiek poglądów, nie ingeruje w sprawy wiary, moralności, w jakiekolwiek aspekty życia prywatn