Twarz kucharza rozpogodziła się, jakby przeszła po niej smuga blasku, już obliczał napiwek, jaki wyciągnie z handlarza.
- Sab chce rudy dywan na zawsze? - upewnił się drapiąc zgiętym palcem nad uchem, włosy trzeszczały sucho. - Będzie drogi, prawdziwy
kaszmir
.
- Jak myśli, że mnie obedrze, niech raczej go wcale nie przynosi... Nie chcę oglądać ani jego, ani dywanów. A wy, zamiast robić interesy, zajmijcie się kuchnią.
|