- Niech pan zacznie od biura Wielkopolskiego Domu Maklerskiego w Warszawie - podjął po dłuższym milczeniu. - Syn pracował tam kilka lat. Był maklerem, potem zastępcą dyrektora. Sądzę, że wszyscy go znają... znali... i potrafią panu sporo o nim opowiedzieć.
Przy sąsiednim stoliku poirytowana czterdziestolatka tłumaczyła przez telefon, dlaczego nie zdąży z projektami. Za nią dwaj skośnoocy mężczyźni, w identycznych garniturach i krawatach,
pochłaniali
ciastka z karmelową polewą. Kiedy Wilk spojrzał na nich, obydwaj odpowiedzieli identycznym półuśmiechem.
- Kilka dni temu znalazłem sojusznika w Koninie - oznajmił Smykała. - Wie to, co tamtejsza policja. Chętnie panu pomoże. W Warszawie może pan na mnie liczyć. Centrala WDM-u jest w Poznaniu - kontynuował. - Tam też będzie musiał się pan udać. Niestety, w Poznaniu nie mam wejść. Trzeba je znaleźć.
|