- Derkacz! Zmiłujcie się... cóż wy? - zaskrzeczał Mrowiec, gdy stanęli przed niskimi drzwiami.
- Właź, szelmo! - mruknął kowal wyjmując kołek ze skobla i
mocnym
kopnięciem drzwi otworzył na oścież, szeroko.
Mrowiec wszedł, a raczej został wepchnięty twardą ręką przez próg do wnętrza. Usłyszał jeszcze prędkie zatrzaśnięcie drzwi - i stał oto dygocący i oszołomiony, w grubej, nieprzeniknionej ciemności, jak w grobie.
|