Dane tekstu dla wyniku: 6
Identyfikator tekstu: PWN_0402000000004
Tytuł:
Wydawca: Znak
Źródło: Przestrzeń dzieł wiecznych : eseje o tradycji kultury śródziemnomorskiej
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_nklas
Autorzy: Zygmunt Kubiak,  
Data publikacji: 1993
RZYM, PLAC ŚWIĘTEGO PIOTRA, 21 WRZEŚNIA
O kilka dni wcześniej padał na Rzym przez dwie doby niemal ciągły deszcz, z niewielkimi przerwami. Pociechą była kolumnada Berniniego, widoczna, jakby na wyciągnięcie ręki, z okna pokoju w Polskim Domu Rekolekcyjnym przy via Pfeiffer, gdzie o. Konrad Hejmo i polskie siostry troskliwie kierują ruchem jak na dużym dworcu: coraz to nowymi grupami pielgrzymów przybywających z Polski. Pociechą też były winogrona u szczytu sezonu, piętrzące się na wszystkich straganach. Po dwóch zaś dniach wróciło słońce. Świeciło ono i w tę sobotę 21 września, gdy po różnych ulicach Rzymu widziało się od rana grupy młodzieży z osadzonymi na drągach tablicami z nazwami różnych miejscowości Włoch, aż po Sycylię i skraje północne. Młodzieżowy odłam Włoskiej Akcji Katolickiej zjechał się na Mszę papieską. Już o trzeciej, czwartej po południu policjanci czuwali nad zwiększonym wokół placu Świętego Piotra przepływem ludzi i samochodów. Tłum gęstniał, bez chaosu. Plac wypełniło sto tysięcy młodzieży. Ołtarz był nad schodami, przed wrotami bazyliki. Godzina siedemnasta trzydzieści, przy ołtarzu stanęła biała Postać. Entuzjazm tych dziewcząt i chłopców: powiewanie proporcami i chustkami, podrzucanie czapek w górę. Oni Papieża uwielbiają. Podczas Mszy, w homilii, przemawiał do tych dzieci: "Witam was wszystkich z radością, czule was ściskam, wyrażam wam wdzięczność za wasze żarliwe uczestnictwo". Szczególny rodzaj służebności waszego stowarzyszenia — mówił dalej — oddaje was na służbę całej społeczności chrześcijańskiej i ojczyzny. Wasza służba niech będzie pokorna; niech będzie bezwarunkowym oddaniem siebie braciom, niech będzie szukaniem tego "ostatniego miejsca", o którym mówi Ewangelia.
Być sługą wszystkich: to jest w logice Królestwa Bożego prawdziwe pierwszeństwo. Cytował słowa Pańskie zapisane u świętego Marka: "Ktokolwiek jedno z takich dzieci przyjmie w imię moje, mnie przyjmuje". I mówił: Te słowa odnoszą się bezpośrednio do was, kochani chłopcy i dziewczęta z Młodzieżowej Akcji Katolickiej. Ale dotyczą też każdego z nas. W dziecku wzrasta życie i tryska radość życia, dlatego przyjąć je, rzecze Pan, to przyjąć Jego samego, który jest Sprawcą życia, to szanować, kochać i ochraniać życie, dar Boga. Jako wzór służby dawał im, beatyfikowanego niedawno, Pier Giorgia Frassati. Tu oklaski. Odczułem, jakim Pier Giorgio jest dla tych włoskich dzieci bohaterem (dla mnie też — szczególnie przez to, że przeciwstawiał się wnoszeniu przez faszystów jakichkolwiek świeckich sztandarów do kościołów). Przypomniał też Papież spotkanie młodzieży świata w Częstochowie 12 sierpnia tego roku — uczestniczyła w nim również Włoska Akcja Katolicka. Tak przemawiał Sługa Sług Bożych (jak brzmi uroczysty tytuł Papieża), panując nad tą olbrzymią, a spokojną, rzeszą dzieci metodą zupełnie przeciwną wobec tej, jaką stosowali dyktatorzy. Tak przemawiał w strasznym świecie współczesnym. Chyba źle powiedziałem. Trzeba raczej powiedzieć, że świat jest prawie zawsze straszny. Tu dygresja. Ledwie wróciłem z tej podróży i powitałem ziemię ojczystą, Elwira i Stanisław Stommowie zaprosili mnie do swego domu na niezwykłe spotkanie: z rodzonym wnukiem Mahatmy Gandhiego. Już samym oczekiwaniem na ten wieczór byłem nie mniej wzruszony niż gospodarze; Stanisław Stomma w ciężkich czasach zamieszczał w "Tygodniku Powszechnym" i "Znaku" swoje znakomite eseje o Mahatmie. I oto ujrzeliśmy — jakby się spełnił dziwny sen — jego wnuka. Rajmohan Gandhi, o twarzy jak z indyjskich malowideł, jak z ilustracji do Mahabharaty, był ubrany po europejsku. Jego żonę spowijał strój hinduski. Z jej spojrzeń podczas rozmowy można było odczytać, jak wiernie towarzyszy ona intelektualnie mężowi. Rozmawialiśmy o Polsce i jej kulturze (na naszym gościu zrobiły szczególne wrażenie Laski podwarszawskie), o kulturze Indii, o tym, czy w Indiach bardziej tolerancyjni są wyznawcy hinduizmu czy wyznawcy islamu (nie zawsze ci pierwsi — stwierdził), o tym, jakie są nadzieje dla Chin: nasz gość liczy na stopniowy, powolny wpływ licznych Chińczyków żyjących na emigracji, a najbardziej na tybetańskiego Dalaj-Lamę, który przebywa w Indiach; uważa go za bardzo wybitnego, właściwie wielkiego człowieka. "Jedno, co z pewnością wiemy — powiedział wreszcie — to to, że Chińczyków stworzył Bóg. Then He must have a plan concerning them — Musi więc On mieć jakiś dotyczący ich plan". Najbardziej przejmujące było to, co mówił o dziedzictwie dziadka, którego wielkości składaliśmy hołd. "Jak kontynuować jego dzieło? — powiadał Rajmohan Gandhi. — Dzień i noc o tym myślę. Jak kontynuować dziś, gdy Indie nęka potworny terroryzm, wyrastający z szowinizmów narodowych? Mahatma przeciwstawiał się uciskaniu Indii przez imperium brytyjskie, dziedziczące starą kulturę. Reprezentantów tego imperium nieraz zmuszał do ustępstw po prostu tym, że ich zawstydzał swoim spokojnym heroizmem, wspaniałością swojego ducha. Ich można było zawstydzić. A jak zawstydzić terrorystów?" "W minionych dziesięcioleciach w Europie — rzekłem — terroryzm najbardziej gnębił dwa kraje, które strząsnęły z siebie totalitaryzm czy autorytaryzm: Niemcy i Włochy. Miały one to, co się nazywa trauma, ze zgrozą myślały o tym, czego doświadczyły w niedawnej przeszłości, pod władzą dyktatorów, a pragnąc radykalniej się od przeszłości odciąć, zrobiły ten błąd, tę pomyłkę, że w ogóle osłabiły wszelką policję, tę, która broni społecznego ładu. Wreszcie jednak policja niemiecka i włoska zdołały pokonać terroryzm". "U nas dzieje się niekiedy coś przeraźliwego — powiedział Rajmohan. — Policja, w bezsilności wobec terrorystów, nieraz zabija człowieka niewinnego, co jest po pierwsze, potworną zbrodnią, a po drugie — każde zabicie jednego niewinnego człowieka powołuje do życia dziesięciu nowych terrorystów".
Straszny świat. Bez zdziwienia o nim myślę, bo od dzieciństwa czytam Biblię, gdzie to wszystko jest otwarcie powiedziane: że świat jest skażony. Wracam znowu na plac Świętego Piotra. Papież mówił dalej: Głoście bez znużenia Ewangelię nadziei, niosąc w sercach ogień Ducha Świętego. Niech rozbłyśnie w was to światło, które zostało wsączone chrztem i bierzmowaniem. Bądźcie "światłem w Panu", poświęcając całą energię posłannictwu, jakie jest wam powierzone, "nowej ewangelizacji", aby budować świat