Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_3102000000023
Tytuł:
Wydawca: Iskry
Źródło: Choroba dyplomatyczna
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_fakt
Autorzy: Daniel Passent,  
Data publikacji: 2002
NIE BĘDĘ SIĘ NUDZIŁ
Pięć dni po przyjeździe do Chile złożyłem wizytę ministrowi spraw zagranicznych, Josému Miguelowi Insulzie. Wręczyłem mu kopie listów uwierzytelniających, czyli tradycyjnego dokumentu, który ustanawia ambasadora przedstawicielem prezydenta kraju wysyłającego w kraju przyjmującym. Oryginalne listy wręcza się podczas audiencji u prezydenta. Był to mój pierwszy występ dyplomatyczny i miałem tremę . Insulza jest nie byle kim - socjalista, podczas dyktatury przebywał na emigracji w Meksyku, obecnie jeden z czołowych polityków koalicji rządzącej, szalenie inteligentny, witalny, dowcipny. W plecaku nosi buławę prezydenta - wiedziałem, że nie będę się nudził. Chodziło mi o to, żeby dla gospodarza nie była to jeszcze jedna wizyta protokolarna, tylko żeby z tej rozmowy coś wynikało. Poprzedniego dnia przepowiadałem sobie z radcą Jedynakiem ewentualne sprawy do poruszenia, jeżeli Insulza tak pokieruje rozmową, że będę miał po temu okazję. Wypucowany, elegancki, pojechałem rano do ambasady, skąd wziąłem kopie listów, i razem z Jedynakiem pojechaliśmy do MSZ. Tam przed wejściem czekał już urzędnik protokołu, który zaprowadził nas do dyrektora. Po drodze zapytał o mój hiszpański. Znalazłem się u wicedyrektora departamentu Europy w MSZ. Dyrektor, posługując się rysunkiem, opowiedział mi, jak będzie wyglądała ceremonia złożenia listów u prezydenta: limuzyna z eskortą karabinierów na motocyklach przyjedzie po mnie do rezydencji i zabierze mnie do pałacu prezydenckiego, tam będzie stała kompania honorowa, mam podejść do sztandaru, wykonać ukłon, skierować się do wejścia, będzie mi towarzyszył oficer, który zaprowadzi mnie na salony prezydenta, gdzie wyjdzie po mnie dyrektor protokołu i wprowadzi przed oblicze szefa państwa. Tam mam wypowiedzieć sakramentalną formułę: Seńor Presidente, tengo el honor de presentar las cartas credenciales que me acreditan como embajador de Polonia ante su gobierno i wręczyć listy. Do tego momentu mogą mi towarzyszyć dwie osoby (zaprosiłem obu radców ambasady, Andrzeja Jedynaka i Lecha Maksymowskiego), które następnie mają zostawić nas na 10 minut sam na sam z prezydentem i ministrem spraw zagranicznych. Gdy dyrektor protokołu uchyli drzwi do salonu, będzie to znak, że trzeba kończyć. Przed pałacem kompania honorowa odegra na pożegnanie hymn narodowy.
Wreszcie wszedłem do ministra spraw zagranicznych. Insulza poprosił, bym wręczył mu listy, dopóki są fotoreporterzy, którzy po tym wyjdą, co też się i stało. Na początku rozmowy Insulza uczynił aluzję do paskudnej pogody, ponieważ od kilku dni lało jak z cebra, co odebrałem jako zły omen. Odpowiedziałem, że istotnie spotkało mnie "burzliwe" przyjęcie i złożyłem wyrazy współczucia z powodu ofiar katastrofalnej powodzi.