y był niczym anioł z jesionową włócznią w prawicy, z herbową tarczą na lewym ramieniu, odziany w nowiuteńką kolczugę i srebrzysty hełm - mówiła, z trudem opanowując wyrywające się z gardła łkanie. - Jechał po wielkie łupy i chwałę, a co wtedy dostałam? Męża w niewoli i pierworodnego na tarczy, rzuconego pod moje stopy niczym skrwawiony łachman. Zginął już w pierwszym starciu... Czemuś go nie pilnował?! - zwróciła się z gniewem w głosie do męża i widać było, że to pytanie już zadawała wielekroć.
- Moja pani - odparł Janusz z powagą - zwyczajna to rzecz dla prawego rycerza
przelewać krew
, a nawet zginąć w potrzebie. Taka już jest niezmienna i trwała cena rycerskiego klejnotu, nic na to nie poradzisz.
- Wiem, że nic tego nie zmieni, jeno z żałości serce mi pęka, że już zdzierżyć nie mogę -odrzekła Wisława, wybuchając gwałtownym płaczem.
|