- Dobry wieczór, panie prezydencie policji - Mock wstał z wanny.
Wilhelm Kleibömer ubrany był wieczorowo. Najwidoczniej wracał z opery. Rozejrzał się po pomieszczeniu i ze wstrętem wzdrygnął się, gdy dostrzegł biegnącego wzdłuż ściany
karalucha
.
- Dziwicie się, Mock, co ja tutaj robię - czubkiem buta przydusił owada do ściany - zamiast spać. Otóż ostatnio wy spędzacie mi sen z powiek. Ale to już niedługo. Do końca roku. Tylko do końca roku.
|