Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_0402000000002
Tytuł:
Wydawca: Czytelnik
Źródło: Nowy świat i okolice
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_nklas
Autorzy: Tadeusz Konwicki,  
Data publikacji: 1986
tej chwili piórem po papierze usiłując przeskoczyć Szekspira i Dostojewskiego. Trzy miliony czterysta tysięcy znachorów, uzdrowicieli, cudotwórców napina teraz wszystkie wewnętrzne moce z silnym postanowieniem dokonania cudu. Cztery miliardy osiemset milionów ludzi czyta horoskopy i czeka na szczęście. Zapaść słowiańska. Zapaść europejska. Zapaść globalna. Dalszy ciąg Nowego Światu to Krakowskie Przedmieście w stronę Starego Miasta, natomiast Aleje Ujazdowskie w kierunku królewskiego Wilanowa.
Tu przeżyłem połowę swego życia. Place, skwery, kościoły, podupadające sklepy, umierające raptem na suchoty kawiarnie i restauracje. Skromna dzielniczka prowincjonalnego miasta. Wzruszająca siedziba prowincjonalnego artysty. Więc zaczynałem swoją karierę na kamiennych zwłokach zabitego miasta. Mój nowy świat, wielki świat Europy, kiedy przyjechałem tu z rodzinnej Wileńszczyzny, to było kilkanaście podziurawionych przez kule gmachów i ogromna masa suteryn, piwnic, walących się składzików, pieczar czarnych od sadzy, tuneli śmierdzących rozpadającymi się trupami. Ten nowy świat nie zaskoczył mnie swoim ogromem, przepychem cywilizacyjnym, egzotyką gwałtowności życia. Ten nowy świat cuchnął spalenizną jak miasteczka podwileńskie , straszył biedą jak wsie białoruskie, zachwycał odludziem jak stare puszcze na północ od Niemna. Teraz dopiero, kiedy ciągle spoglądam wstecz, kiedy coraz częściej rzucam spojrzeniem poza siebie, zaczynam myśleć o moich rówieśnikach literackich, co gdzieś tam na świecie próbowali w tym czasie układać słowa w zdania, a zdania w całe książki. Wtedy świat wydawał się ogromny i jakby nieskończony, ale dziś wiem, i sam to zresztą sprawdziłem, że jest strasznie mały, i dziw, iż się na nim tyle ludzi mieści i nikt nie spada w straszną, mroźną ciemność nieba, bo niebo okazało się ku naszej ogólnej konsternacji lodowatą próżnią. Więc po prostu wspominając owe lata, kiedy zaczynaliśmy żyć od nowa i po nowemu, coraz częściej myślę jak o własnych rodzonych braciach o tych literatach troszkę ode mnie starszych albo młodszych czy po prostu rówieśnych, o Josephie Hellerze czy Philipie Rocie, o Kunderze czy Hrabalu, o Stoppardzie czy Pinterze, o Aksjonowie czy o Wiktorze Niekrasowie.
12>