- Jestem tym, kto znalazł cię na bagnie, niemal przymarzniętą do mchu, z czarną skorupą zamiast twarzy, nieprzytomną, zapaskudzoną i brudną. Jestem tym, kto zabrał cię do domu, choć nie wiedział, kim jesteś, a domyślać się miał prawo najgorszego. Kto opatrzył cię i położył do łóżka. Leczył, gdy konałaś z gorączki. Pielęgnował. Mył. Dokładnie. W okolicach tatuażu również.
Znowu
spąsowiała
, ale z jej oczu ani myślało znikać bezczelne wyzwanie.
- Na tym świecie - warknęła - szachrajskie pozory czasem udają prawdę, sam tak powiedziałeś. Ja też już trochę znam świat, wyobraź sobie. Uratowałeś mnie, opatrzyłeś, pielęgnowałeś. Dzięki ci za to. Wdzięczna ci jestem za... za dobroć. Ale przecież ja wiem, że nie ma czegoś takiego, jak dobroć bez...
|