- Idę na miasto rozwijać osobowość - oznajmiłem lejtnantom. - Panowie będą łaskawi poczekać jeszcze na niego. Czasami przychodzi nawet po południu, a jak mu nie jest po drodze, to i wieczorem.
Resztę dnia spędziłem na pracowitym zapominaniu o
porannych
klęskach. O zmierzchu poczułem wyraźną poprawę.
- Pal sześć! - mówiłem sobie. - Co było, to było. Za to dzisiaj znowu zadzwonimy sobie do bramy. Ja i adiutant.
|