Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_2004000000071
Tytuł:
Wydawca: W.A.B.
Źródło: Rebelia
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Mariusz Sieniewicz,  
Data publikacji: 2007
, jakby od wiśni po śliwkę przez niebo sunął niewidzialny kondukt. Coś potrząsało dzwoneczkami, coś łkało, zawodziło jak mistral. Rysio tylko raz dał się namówić Kolumbowi. Poświecił wielowatową latarką – zobaczyli majaki kirów, szarf i cylindrów, jakieś cienie surdutów i sukni, utkanych z grubego sukna chmur. Ziąb! Kostnica! Wracajmy – radzi Rysio nie swoim głosem. Latarka gaśnie. Lepiej pod kołdrą się skryć, termofor położyć w nogach i zasnąć z jakąś przyjemną myślą niczym wełnianą szlafmycą.
Im sny były dłuższe, tym kołdra krótsza. Nie pomagały kalesony, gruba pidżama, dodatkowy koc. Odkryte stopy przeszywał chłód. Ziąb łaził po pokojach jak duch, co to pomylił żałobnicę ze śliwką. Staruszkowie budzili się zziębnięci, dmuchali w zagasły żar paleniska, popiół skakał do oczu. Zapobiegliwi przygotowywali podpałkę dzień wcześniej. Kawałek kartki, trzask zapałki – i już się pali. Płomyk lizał szczapki, strzelał przez krążki fajerek, osmalał brzuchaty czajnik. Z dzióbka wydobywało się pierwsze białe westchnienie.
Po kilkukoszowej banicji, zamknięte w szafach, terroryzowane przez mole, wracały do łask płaszcze, kożuchy i kurtki. Odwrócone na wieszakach przodem do ściany, wydawały się jeszcze lekko obrażone. Kieszenie skrywały karteluszki z rozmazanym pismem, koraliki, czasem jeden, dwa paznokcie – drobne i mało przekonujące dowody zeszłoogrodowej zimy. Narastający z każdym dniem chłód był również dostateczną rehabilitacją szalików, rękawiczek i czapek. Przetarty palec, popruty frędzel potrzebowały napraw