Teraz ze wspomnień wyrwał go daleki szmer oklasków, widocznie nabożeństwo dobiegło końca.
Po paru minutach służbowym wyjściem kaplicy wybiegł ksiądz uniwersalista. Opalony i przystojny, już w "cywilnym" stroju, z długą kopertówką pod pachą, lekko, prawie tańcząc, zmierzał do windy.
Spostrzegłszy
Irka, zatrzymał się i cofnął dwa kroki.
- Widziałem, że wyszedłeś przed końcem. Czemu? - zapytał, brutalnie przecinając wspomnienia.
|