Wielkie poruszenie zapanowało na sali. Nikt nie spał. Niektóre głosy wołały: - Lecieć! Lecieć! Gdzie jest Kazik?! - inni mitygowali. Za oknem już noc zapadła i bór stał czarną ścianą. Wniesiono żarówki elektryczne. Krytycy na czatach nawoływali się przeciągłym: - Czuuuwaaaj... czuuuwaaaj... - Co głodniejsi odwijali chleb z papieru.
Następnie referował rzecz kierownik sekcji wywiadu przy zarządzie. W przeciwieństwie do przedmówcy nie skłaniał się ku jakiejś ogólnej syntezie, zresztą nie tego od niego oczekiwano. Cichym, dobitnym głosem,
operując
faktami i statystyką, rzeczowo udzielił informacji. Zebrani dowiedzieli się więc, że młodzi geniusze byli skoszarowani i dzielili się na cztery podstawowe jednostki, tak zwane skryptony, po piętnastu ludzi w każdym skryptonie. Z kolei każdy skrypton dzielił się na pisatki, po pięciu ludzi. Dwa skryptony tworzyły szrajbę. Do miasta wychodzili tylko w zorganizowanych oddziałkach i tylko wtedy, kiedy mieli dostarczyć transport gotowych arcydzieł. Po podpisaniu umowy i zainkasowaniu zaliczki oddziałek we wzorowym porządku wycofywał się do cytadeli.
Głosy: - Ile oni biorą za arkusz?!
|