Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_3102000000039
Tytuł:
Wydawca: Książka i Wiedza
Źródło: Rząd polski na uchodźstwie1939-1345 : organizacja, personalia, polityka
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_fakt
Autorzy: Eugeniusz Duraczyński,  
Data publikacji: 1993
mienił Banaczyka na funkcji wiceprzewodniczącego Rady), przemawiający z ramienia ludowców. Zapytywał, czy w świetle publicznych wypowiedzi generała Sosnkowskiego w lutym 1943 r. nie należałoby dokonać zmiany następcy prezydenta. I właśnie jego osoba wywołała najpewniej tyle wypowiedzi na temat wojska. W opinii części polityków z Rady Narodowej generał Sosnkowski uosabiał niedawne doświadczenia, kiedy wojskowi odgrywali tak wybitną i — ich zdaniem — negatywną rolę w polityce wewnętrznej państwa.
Do tych i innych wypowiedzi odniósł się premier Mikołajczyk, który najpierw pochwalił poziom całej dyskusji, jeden z najwyższych — jak się wyraził — w całych dziejach Rady. O sobie powiedział, że ponieważ nigdy dotąd nie potrzebował zbyt wiele, nie jest mu "straszne, by z najwyższego stanowiska jutro zejść i życie od nowa rozpocząć, choćby fizyczną pracą". Opowiedział się za zmianą "całości konstytucji". Nosząc zaś w sobie "kompleks Sosnkowskiego" oraz "sanacyjnego wojska", z całą mocą wystąpił przeciwko ambicjom politycznym generałów. Jeśli wojskowi — mówił — chcą uprawiać politykę, niech zdejmą mundur . Natomiast "gdyby ktoś" dla własnych celów politycznych próbował wywołać w wojsku "jakiekolwiek zamieszanie", wystąpi o zamknięcie go za drutami kolczastymi, "bo gdyby taki Polak zdobył się na to dziś, to na co zdobyłby się potem, na terenie naszego kraju". Wszystko to adresowane było wówczas do Sosnkowskiego, bo o intencjach Andersa miał się premier dowiedzieć nieco później. Po końcowym przemówieniu prezesa Rady Ministrów Rada Narodowa przyjęła uchwałę solidaryzującą się "w pełni z przedstawionym jej przez Premiera Stanisława Mikołajczyka programem nowego Rządu". W pracach gabinetu Mikołajczyka troska o pozycję międzynarodową Polski i wysiłki na rzecz współtworzenia możliwie najkorzystniejszych warunków jej powojennego bytowania zajmowały naczelne miejsce. Ale premier i jego najbliżsi polityczni zwolennicy nie zaniedbywali niczego, co miało służyć ograniczaniu wpływów na politykę rządową osób zaliczonych — zasadnicze lub nie — do obozu przeciwników linii rządu. Chodziło tu w pierwszym rzędzie o gen. Sosnkowskiego, nowego naczelnego wodza i nadal konstytucyjnego następcę prezydenta. W tym miejscu warto może zacytować spostrzeżenie jednego z piłsudczyków, Tadeusza Katelbacha, który w prowadzonym przez siebie dzienniku zanotował w Londynie pod datą 25 lipca 1943 r.: "Stan rzeczy, że Sosnkowski jest Naczelnym Wodzem, a Mikołajczyk — premierem, nie da się utrzymać na dłuższą metę. Nic obu tych ludzi nie łączy, wszystko dzieli". Mikołajczyk i jego polityczni sojusznicy, doświadczeni gorzko pomajowym reżimem, bez wątpienia całkiem szczerze i z pobudek ideowych starali się, by jeszcze w czasie wojny skutecznie tworzyć bariery zagradzające piłsudczykom powrót do steru polityki państwowej, by i w ten sposób utorować drogę do władzy w powojennej Polsce siłom, które reprezentowali. Jeśli tak, to ogromne uprawnienia Sosnkowskiego jako naczelnego wodza, uchodzącego za przywódcę duchowego piłsudczyków, i pełniącego równocześnie funkcję następcy podupadającego na zdrowiu prezydenta Mikołajczyk i jego grupa polityczna mogli traktować jako poważne zagrożenie polityczne. Do tego dochodziły animozje osobiste, co razem wzięte tworzyło wcale pokaźny splot sprzeczności i źródeł konfliktów.
Jak pamiętamy, na posiedzeniu Rady Ministrów w dniu 9 lipca Mikołajczyk uzależniał podjęcie się misji utworzenia rządu od spełnienia kilku żądań, w tym reorganizacji naczelnych władz wojskowych i zmiany osoby następcy prezydenta. Ta ostatnia sprawa znalazła się na porządku obrad Rady Ministrów w dniu 21 lipca, czyli na pierwszym posiedzeniu nowego rządu. Na wniosek Kwapińskiego Rada Ministrów upoważniła wówczas Mikołajczyka, tegoż Kwapińskiego, Seydę i Popiela (wymienieni, niezależnie od funkcj