Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_p00002610771
Tytuł: Pożegnanie z bękartem
Wydawca: Polityka - Spółdzielnia Pracy
Źródło: Polityka nr 2389
Kanał: #kanal_prasa_tygodnik
Typ: #typ_publ
Autorzy: Barbara Pietkiewicz,  
Data publikacji: 2003-02-22
W Polsce przed wojną stanowiły 6 proc. urodzin. Rodziły panny i młodsze wdowy. Dzieci rozwódek było niewiele, bo i mało było rozwodów. Kobiety takie uznawano za "źle prowadzące się", co było echem czasów jeszcze wcześniejszych: w XVIII w. jedyną szansą na utrzymanie siebie i nieślubnego dziecka była dla kobiety prostytucja.
W latach 30. pismo kobiece "Bluszcz" rozpoczęło kampanię, aby nie potępiać tych kobiet, bo choć upadłe , mogą hańbę swą odpokutować, bogobojnie wychowując swe potomstwo. "Żadna ludzka istota nie jest raz na zawsze przekreślona - pisał "Bluszcz" - więc nie plwajmy na te dusze nieszczęsne i wzgardzone".
Piętnowano także owoc grzechu - nieślubne dzieci. W dokumentach w rubryce nazwisko ojca wstawiano "NN" - ojciec nieznany. Księża nadawali im, bywało, dziwaczne imiona - Lucyferia, Tyłocjusz, aby je hańbiąco odróżnić od urodzonych z prawego łoża. Były to najczęściej dzieci kobiet najuboższych, często służących, ale też i panien przyjezdnych, które przenosiły się na czas ciąży do wielkich miast, gdzie łatwiej było ukryć hańbę nabytą w rodzinnych stronach, a potem wracały do siebie bez brzucha. I