Górnicy czekali na mnie przy takiej samej ulicy, pod tym samym adresem, tylko w innym miasteczku.
Innym razem późnym wieczorem wróciłem z Jedynakiem do Sosnowca z serii spotkań w kilku śląskich miasteczkach. Ze spokojem mijaliśmy patrole milicyjne, aż dotarliśmy do
górniczego
mieszkania w wielkim dziesięciopiętrowym bloku, gdzie Jedynak nocował. Mnie naszła chęć wykąpania się całym po dniu wędrowania po śląskich ścieżkach. Była pierwsza w nocy, gdy nagle w piecyku gazowym zaczęło coś strasznie syczeć i bulgotać. Ja w nogi z łazienki, a z piecyka... zwaliła się blaszana obudowa do blaszanej wanny... Huk był jak sto piorunów. No, cała śląska milicja się zwali - pomyślałem. Zaś właściciel mieszkania, górnik, ze stoickim spokojem przyszedł do łazienki i skonstatował: Pierona, znowu uszczelka pier...
I rzeczywiście. Noc minęła spokojnie, bo nikogo ten raban nie zainteresował. Był koniec 1984 roku.
|