_
Szaleniec zrezygnował z pilnowania nas dopiero nad ranem. Przezornie odczekaliśmy jeszcze jakiś czas, zanim zdecydowaliśmy się powrócić na plażę. Moje rzeczy leżały porozrzucane w nieładzie. Ucierpiało kilka paczek, przebitych ostrymi kłami. Oglądałem je, próbując na oko ocenić szkody. Straciłem część soli i z pewnością czekało mnie trochę cerowania. Zastanawiałem się, jak
załadować
cały ten kram z powrotem w podarte torby, gdy Pożeracz Chmur wpadł w nagłe podniecenie.
"Ojciec! To mój ojciec! Tam, na Wyspie Szaleńca!"
|