Mimo że pierwszej próby dramatycznej dokonałam zuchwale, mając lat siedem.
Był to skecz, którego akcja rozgrywała się w kawiarni. Pan i pani zamawiali
kruche
ciastka, na co kelner oświadczał: "U nas wszystkie ciastka są kruche". Uważałam to za świetny dowcip, bo przecież "kruche" to "pokruszone", więc co to za kawiarnia! Ba, rodzice nie śmieli się ze skeczu tylko ze mnie, co na długie lata oduczyło mnie pisania utworów scenicznych. I kiedy publiczność zaczęła moje sztuki nagradzać śmiechem, przekonana byłam zrazu, że śmieje się ze mnie, dzięki czemu nie przewróciło mi się w głowie i podejrzewam, że Szekspir jest lepszy.
Lecz rytmy niechybnie są we mnie. Przez całe życie będzie mi towarzyszyła ta wewnętrzna muzyka, dla której ja sama jestem zarazem słuchaczką i instrumentem. Harmonia, nie pozwalająca mi zdradzić dla kariery rytmów i rymów, choćby to oburzało wszystkich świętych współczesnej krytyki poetyckiej.
|