odpowiedzialności wobec bezprzykładnej nad
całym narodem popełnionej zbrodni hitlerowskiej, której
tragiczny epilog teraz się
rozgrywa. Niech bohaterski wyjątkowy w dziejach zryw straceńców
getta pobudzi
wreszcie świat do czynów na miarę wielkości chwili".
Początkowo oczekiwano pomocy dla wszystkich, potem dla resztek
ukrywających się, wreszcie choćby tylko dla dzieci, które można
było jeszcze uratować z rąk
ludobójców.
Zygelbojm był wstrząśnięty obojętnością możnych tego świata. Wielokrotnie przemawiał w Radzie Narodowej, zyskując zrozumienie, poparcie i solidarność członków, ale bez większych efektów na arenie międzynarodowej - bo któżby się liczył z ubogim potrzebującym krewnym. Planował wówczas różne formy protestu, aby przełamać zmowę obojętności.
Namawiał
grupy Żydów do zbiorowego samobójstwa przed parlamentem brytyjskim w Londynie. Jednak bez rezultatu. Dnia 11 maja 1943 roku, gdy opór Żydów w getcie warszawskim w zasadzie ustawał, nadeszła na ręce Zygelbojma i Schwarzbarda jedna z ostatnich depesz: "A świat wolności i sprawiedliwości milczy bezczynny. Zdumiewające. Depesza ta jest trzecia w ostatnich dwóch tygodniach. Depeszujcie natychmiast, coście zdziałali. Oczekujemy pomocy finansowej dla resztek ratujących się". Ale nadal panowała cisza i nic nie wskazywało na jakiekolwiek działania.
Wówczas to w daleko posuniętej prostracji, po wyczerpaniu
wszystkich dostępnych środków, odrzuceniu wszystkich jego apeli,
Szmul Zygelbojm 12 maja 1943
roku popełnił samobójstwo, trując się gazem w swym londyńskim mieszkaniu.
Liczący 48 lat wielki patriota polski chciał swym czynem
zaprotestować przeciw
bierności i wstrząsnąć sumieniem świata. W liście skierowanym do
prezydenta RP
Władysława Raczkiewicza i premiera gen. Władysława
|