tawicieli polskich władz śledczych był rzeczowy. Szczególnie cenił za kulturę przesłuchań i za wiedzę prawniczą sędziego Józefa Skorzyńskiego i prokuratora Arnolda Gubińskiego. Wyraźnie nie lubił dziennikarzy oraz pracowników bezpieczeństwa i informacji wojskowej. Opinie o funkcjonariuszach więziennych miał ujemne, mimo że nie mógł dać żadnego przykładu ich złego stosunku do siebie. Ale z tyloma więźniami siedział, że nie był w stanie mieć sympatii do "klawiszy'' i ich rozmaitych zwierzchników.
Stroop starał się uczyć w celi języka polskiego przy mojej pomocy. Zacząłem od spraw podstawowych. A więc: czas teraźniejszy czasownika "być'' i nazwy głównych kolorów. Po dwóch tygodniach codziennego wkuwania - zrezygnowałem. Stroop również. Nie udało mu się bowiem wyrecytować bezbłędnie (pomijałem akcent i czystość wymowy): "ja jestem, ty jesteś, on jest, my jesteśmy, wy jesteście, oni są''. Również mylił stale polskie nazwy kolorów. Miał
antytalent
do nauki języków obcych. Z historią był także na bakier.
Znał dobrze tylko literaturę partyjną, a zwłaszcza SS-owską. Posługiwał się długimi wersetami sloganów propagandowych. Pewnego dnia czytałem w celi nazistowski podręcznik o organizacji partii hitlerowskiej (był własnością Stroopa). Natknąłem się tam na rozdział pod tytułem "Die Schutzstaffeln der NSDAP''. Postanowiłem wtedy sprawdzić, czy Stroop zna dobrze swój "katechizm''. Pytam więc: "W jaki sposób i kogo powinien zwalczać SS-owiec?'' Stroop odpowiada szybko i bezbłędnie, jakby czytał z tej
|