Dane tekstu dla wyniku: 5
Identyfikator tekstu: PWN_2002000000014
Tytuł:
Wydawca: Znak
Źródło: Dziecko piątku
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_lit
Autorzy: Małgorzata Musierowicz,  
Data publikacji: 1993
- A! No, to szczęścia życzę. Dużo dzieci!
Grzegorz patrzał, jak jegomość odchodził. Szedł wolno chodnikiem - zgarbiony i ociężały - była jakaś bezradność w jego ruchach. Grzegorz pomyślał, że zaraz, teraz, natychmiast pójdzie na Krasińskiego, odwiedzić ojca i stryja. Elkę widział wczoraj, wpadła na herbatkę, ale starsi panowie byli bardziej ceremonialni, ich trzeba było specjalnie zapraszać - a tego akurat Borejkowie nie praktykowali na co dzień; do nich zawsze wpadał, kto chciał, prosto z ulicy. Gabrysia wymyśliła, że będzie zapraszała starszych panów i Elkę na niedzielne obiady, ale oni mieli swoje, od lat ustalone zwyczaje, a w dodatku nigdy nie mogli uzgodnić wspólnego stanowiska. W efekcie to on, Grzegorz, musiał wpadać z Gabrysią do nich i otóż właśnie ostatnio, wskutek nawału pracy, trochę o tych wizytach zapomniał. Teraz, patrząc za oddalającym się obcym człowiekiem, poczuł się winny - było w tym jegomościu coś budzącego współczucie. Ojciec Grzegorza był, co prawda, zupełnie innym typem starszego pana, zaś stryj Cyryl należał do spokojnych, zorganizowanych pedantów. W gruncie rzeczy radzili sobie świetnie, opiekując się Elką, i chyba wcale go tam nie potrzebowali - to raczej on potrzebował ich widoku. Nagle musiał się przekonać, że wszystko u nich w porządku, że nie bije od nich taki ukryty, beznadziejny smutek samotności.
Grzegorz patrzał za idącym jeszcze chwilę. Dobrze. Trafił. Wszedł do bramy, powoli zatrzasnęły się za nim ciężkie drzwi, posępny łoskot poniósł się przez pustą ulicę.