Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PWN_3102000000050
Tytuł:
Wydawca: Muza
Źródło: Dziękuję ci, Pacyfiku
Kanał: #kanal_ksiazka
Typ: #typ_fakt
Autorzy: Andrzej Urbańczyk,  
Data publikacji: 1985
Jeśli istnieje gdzieś lista chętnych do sławy, glorii i majorii, ani „Nord”, ani ja, ani na pewno Myszołów nie wpiszemy się na nią.
Oczywiście, tak myślę siedząc w kucki `a la joga na mokrej koi, trzymając w garści razowiec, a między kolanami wrzątek zupy. Człowiek ryzykuje. Żegluga we mgle w pobliżu linii okrętowych jest zawsze trochę rosyjską ruletką – jak nazywają na zachodzie towarzyską grę carskich oficerów, realizowaną przy użyciu bębenkowca załadowanego w zależności od fantazji jednym, dwoma czy trzema pociskami. Tłuczenie się bez radia też nie należy do pomysłów najbardziej chwalebnych. Przynajmniej w oficjalnym ujęciu. Gdyby „Nord” miała radiostację, to po awarii akumulatorów i popsuciu się wszystkiego, co mogłoby nawalić , szukano by nas już od miesiąca. „Mają radio, więc nadawaliby, gdyby wszystko było w porządku”.
Patrzę na pojawiające się sporadycznie ptaki. Na ich poruszające się nie znającym zmęczenia rytmem skrzydła. To jest praca, panowie! To jest robota. W górę i w dół, w górę i w dół, godzinami. Oczywiście, łatwo wydumać teoryjkę, że ptaki robią to odruchowo, samorzutnie, nie odczuwając żadnego zmęczenia – jak to gdzieś przeczytałem. Wszystkim tym, którzy w to wierzą, polecam odbyć kilkugodzinny spacerek pod sztormowy wiatr. Niech nogi niosą ich lekko, bez zmęczenia, godzina za godziną, godzina za