Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: PELCRA_1303919920717
Tytuł: Gwiazdy w Berlinie
Wydawca: Agora S.A.
Źródło: Gazeta Wyborcza
Kanał: #kanal_prasa_dziennik
Typ: #typ_publ
Autorzy: Grzegorz Brzozowicz I Maciej Chmiel,  
Data publikacji: 1992-07-17
łych muzyków sesyjnych, jak basista Nathan East czy gitarzysta Andrew Fairweather Low, były lider zespołu Amen Corner. Największe wrażenie robił wśród nich Ry Cooper, który za zestawem instrumentów perkusyjnych dawał prawdziwie porywający show. Sam Eric Clapton zachowywał się szalenie dostojnie i tylko grając solówki wychodził na skraj sceny. "White Room" , "Pretending" i "I Shot The Sheriff" natychmiast zelektryzowały widownię, która do końca koncertu pozostała bez reszty oddana mistrzowi.
Jednak po pierwszym oszołomieniu zaczęliśmy odczuwać lekkie znużenie wywołane schematycznym wykonaniem kolejnych utworów. Wszystkie podporządkowane były gitarowym solówkom, a klasyki Claptona przearanżowano zgodnie z brzmieniem jego ostatnich płyt, w wyniku czego utraciły one dawny powab i szarm. Prawdziwym odświeżeniem w tej instrumentalnej gonitwie były ballady "Wonderful Tonight" i "Tears In Heaven" - poświęcona pamięci zmarłego tragicznie syna Claptona, Conora. W finale mistrz zagrał nieśmiertelną "Laylę" , a później na bis kolejny klasyk "Crossroads" . Rozentuzjazmowana publiczność jeszcze przez długi czas nie mogła uwierzyć, że to już koniec prawie dwugodzinnego koncertu. A my z rozrzewnieniem wspomnieliśmy warszawskie koncerty Erica Claptona z końca lat 70. Wówczas był nie tylko bogiem gitary, ale dawał występy wstrząsające każdym z widzów. Styl i perfekcja to dla nas, niestety, za mało.