Dane tekstu dla wyniku: 1
Identyfikator tekstu: IJPPAN_PolPr_GKa00807
Tytuł: Dom bezdomnych
Wydawca: "Polskapresse". Oddział "Prasa Krakowska"
Źródło: Gazeta Krakowska
Kanał: #kanal_prasa_dziennik
Typ: #typ_publ
Autorzy: Andrzej PLĘS,  
Data publikacji: 2003-11-19
Węzły kanałów ciepłowniczych, piwnice bloków mieszkalnych, opuszczone budynki - tam także mieszkają ludzie. Bezdomni, choć z zameldowaniem na pobyt stały
Wypełzają co roku z pierwszymi jesiennymi mrozami, zapadają się "pod ziemię" z pierwszymi oznakami ciepła. Z prowizorycznych pomieszczeń mieszkalnych wygania ich lęk przed zamarznięciem i kłopotami ze zdobyciem pożywienia. Latem nie ma tego kłopotu, latem jest ciepło, a śmietniki - najlepiej przysklepowe - pełne są dóbr, które odzieją i nakarmią. Tylko bywalcy wiedzą. ile i czego można znaleźć na śmietniku. Zima to dla nich swoisty survival, niechętnie wychodzą z kryjówek. Tzw. normalny świat ich nie lubi, gardzi nimi, boi się ich, a i oni boją się i nie lubią tego świata. Wychodzą z konieczności. Trafiają tam najczęściej z wyboru - albo rodzina nie mogła z nimi wytrzymać, bo np. problem alkoholowy, albo oni nie mogli wytrzymać z rodziną, bo nie byli w stanie podołać obowiązkom ojca i męża. Wybierają "bezdomność" jako swego rodzaju wolność od wszelkich obowiązków i jeśli nawet udaje się im zaproponować inną formę istnienia - pracę, tymczasowe miejsce zamieszkania - szybko wracają do kanałów i piwnic. Syzyfowa praca Dla policji nie są uciążliwi, jeśli są tzw. marginesem społecznym, to raczej nie kryminogennym. Trochę z wyrachowania, bo konflikt z prawem grozi im ograniczeniem lub pozbawieniem wolności, a przecież dla wolności opuścili niegdysiejsze życie. Próby resocjalizacji tych ludzi to zwykle syzyfowa praca. Zerwanie z nałogiem (często), praca (bywa) i życie zgodne z zasadami podstawowej higieny (zawsze) szybko stają się dla nich nie do zniesienia. Dla "ludzi z zewnątrz" szczególnie to ostatnie jest nie do zaakceptowania. Ci "spod ziemi" mają zwyczaj zdejmować z siebie odzienie w momencie, kiedy samo się na nich rozleci. Wśród pracowników służb socjalnych jak anegdota krąży opowiadanie, że jednego z podopiecznych trzeba było przez trzy dni moczyć w wodzie, by można było zdjąć z niego odzież. W "stanie naturalnym" odchodziła wraz ze skórą. Zupełnie inaczej funkcjonują w rygorach schroniska, potrafią stworzyć namiastkę rodziny, pilnują higieny, pracują w kuchni i poza nią, wspierają się wzajemnie. Pozbawieni tych rygorów szybko wracają do kanałów. Chociaż tam też potrafią tworzyć wspierające się kilkuosobowe wspólnoty. Dla mieszkańców dębickich bloków tacy współlokatorzy to ani powód do dumy ani radości i choć zamieszkujący piwnice starają się być jak najmniej uciążliwi, to co jakiś czas muszą zmieniać miejsce koczowania. Współpraca między bezdomnymi to fascynujące zjawisko socjologiczne - przepływ informacji pomiędzy nimi jest tak sprawny, że każdy z nich w każdej chwili może znaleźć lokal zastępczy w sytuacji, kiedy dotychczasowego zostanie nagle pozbawiony. Poza pomieszczeniami "niczyimi" istnieją na terenie miasta i na peryferiach rodziny, w których bezdomni mogą przez jakiś czas koczować. Może dlatego, że gospodarze są w trybie życia bardzo podobni do swoich gości, a różni ich tylko tyle, że pierwsi dysponują własnym lokalem. Kto bez domu? Z danych dębickiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej wynika, że na terenie miasta koczuje 33 bezdomnych i przez ostatnie lata niewiele się zmienia. Koczuje, bo o mieszkaniu nie ma w tych warunkach mowy, o przebywaniu też nie, bo dziś są nad Wisłoką, jutro mogą być w Suwałkach, a za tydzień we Wrocławiu. Ci zarejestrowani, to też niekoniecznie mieszkańcy Dębicy. Mieszkańcem miasta nad Wisłoką jest przynajmniej jeden, któremu tutejszy MOPS "załatwił" miejsce w schronisku tarnowskim. Po dwóch tygodniach podopieczny pojawił się znów w MOPS z prośbą o poszukanie innego schroniska. Bo w tarnowskim mu się nie podoba. Bo na obiad podawany jest kurczak, a on kurczaków nie lubi. I nie było to jedyne schronisko, co do którego miał zastrzeżenia. Dlaczego wybierają taki tryb życia? Nie sposób określić, prawidłowości raczej nie ma. Dowodem są trzej bracia z Dębicy, z których jeden prowadzi "przykładne" życie, drugi z kłopotami zdrowotnymi jest na łasce ZUS, trzeci stał się bezdomnym z wyboru, choć przecież ma gdzie mieszkać. Na pomoc Generalnie bezdomni niechętnie zwracają się o pomoc, ale kiedy już to robią, to z dużą dozą dyplomacji. Dominuje postawa roszczeniowa - bo mnie się należy. I na ogół żadnych przejawów wdzięczności. I przy okazji pomocy materialnej pojawiają się komplikacje formalne, bo świadczenia podopiecznym np. dębickiego MOPS przysługują mieszkańcom miasta. Jeśli taka pomoc udzielana jest mieszkańcowi innej miejscowości, wówczas Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w miejscu jego zameldowania musi refundować koszty dębickiemu. A podopieczni przemieszczają się po całej Polsce bez skrępowania. W zasadzie krępuje ich jedynie brak pieniędzy na bilet. I kolejna ciekawostka - najbardziej pożądaną formą pomocy są bezpłatne bilety na okaziciela, fundowane przez ośrodki pomocy. Z założeniem, że obdarowany dojedzie do miejsca zameldowania. Nieczęsto tam trafiają, ale podróżują chętnie. Także dlatego, że podróż pociągiem to okazja spaceru po wagonach z nadzieją otrzymania datków pieniężnych. A życie nauczyło ich nieprzeciętnych umiejętności aktorskich, bo sposób mówienia i zachowania potrafią dostosować do rozmówcy i okoliczności. Przyszłość pod dachem O schronisku dla bezdomnych w Dębicy mówiło się od dawna i zawsze pojawiały się jakieś problemy. Sukces jest bliski, ponieważ w październiku władze miasta podpisały z PKP umowę o dzierżawie kolejowego budynku, w którym schronisko miałoby powstać. Docelowo ma tu powstać 30 miejsc, z których 20 ma mieć status schroniska, a pozostałych 10 to noclegownia. Różnice są nie tylko teoretyczne, bo schronisko wymaga wyższych standardów, zaś w noclegowni wolno - przynajmniej teoretycznie - przebywać tylko w sezonie zimowym i tylko w nocy. Żeby rozwiązać - przynajmniej częściowo - problem bezdomnych, Dębica zamierza spróbować zaadoptować pomysł wrocławski - pomieszczenie dla tych bez dachu nad głową, ale pomieszczenie, w którym nie można spać, ale przez kilka godzin dziennie można przebywać dla rozgrzania organizmu. Niedługo Święta Bożego Narodzenia, najbardziej rodzinne z rodzinnych świąt. I Wigilia, podczas której wszyscy życzą wszystkim zdrowia, szczęścia i dostatku. W kanałach ciepłowniczych, piwnicach bloków mieszkalnych i opuszczonych budynkach Dębicy zostanie garstka rozbitków życiowych. Zdrowia można życzyć, bo to na ogół chorzy ludzie, na szczęście oni sami już nie liczą, o powodzeniu nie ma co mówić. Może tylko żeby do następnej Wigilii mieli dach nad głową. Komentuje dla nas Tylko kwestia czasu Kazimierz Ćwik, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Dębicy Udzielamy im pomocy materialnej lub rzeczowej, najczęściej w postaci odzieży. W ubiegłym roku zimą przez pewien czas udzielaliśmy im schronienia w hotelu. Mamy umowy ze schroniskami rzeszowskim, tarnowskim, mieleckim i jasielskim i w razie potrzeby tam kierujemy dębickich bezdomnych. Cały czas czynimy starania o ustanowienie schoniska i noclegowni dla bezdomnych w Dębicy. Na przeszkodzie stoją trudności formalne, związane między innymi z procedurą pozwolenia na budowę, ale też kłopoty z zawarciem umowy dzierżawy budynku od PKP. Już wiosną mieliśmy określone projekty umowy, ale jej podpisanie nastąpiło dopiero w październiku. Tak więc schronisko dla bezdomnych powstanie w Dębicy, to tylko kwestia czasu. (apl) Sonda Czy bezdomnym z wyboru należy się pomoc społeczna? Elżbieta Zając Myślę, że ludziom bezdomnym, biednym potrzebna jest pomoc społeczna, bez względu na to czy sami wybrali taką drogę życiową, czy na skutek zdarzeń losowych znaleźli się w trudnej sytuacji. Nawet bezdomnym z wyboru trudno jest wytrwać w tym postanowieniu, szczególnie zimą. Myślę, że takim osobom należy się pomoc. Podczas tego najtrudniejszego okresu powinno być otwarte schronisko, w którym byłaby możliwość noclegu i ciepłego posiłku. Barbara Buszek Nie znam osób, które są bezdomne z wyboru, w ogóle nie znam osób bezdomnych, choć są jakby symbolem naszych czasów. Wiem, że niektórzy ludzie przyjmują taką filozofię życiową, chcą być wolni. Ale nawet ci muszą jakoś żyć, muszą gdzieś mieszkać. Takim osobom należy pomagać, szczególnie zimą. Grzegorz Dykas Myślę, że ludzie bezdomni sami sobie zgotowali taki los. Wiadomo, czasy są trudne, ale ten kto bardzo chce znajduje pracę. Z drugiej strony w Polsce panuje bieda, a wszystkiemu są winni rządzący, którzy chcą jak najwięcej pieniędzy mieć dla siebie. Nie pamiętają przy tym o najbardziej potrzebujących. Pomocy od państwa potrzebują szczególnie dzieci, bo one nie są winne temu, że ich rodzice są niezaradni życiowo. (poe) Zdjęcia Ewa PODOLSKA